"Strona polska zrezygnowała z nawigatora na lot do Smoleńska"

"Strona polska zrezygnowała z nawigatora na lot do Smoleńska"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział, że strona polska zrezygnowała z rosyjskiego nawigatora na lot do Smoleńska, gdyż strona rosyjska "nie chciała czy nie mogła" go udostępnić. Minister ocenił też w TVN24, że obecność dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany w kokpicie prezydenckiego samolotu była "rzeczą naturalną", natomiast gen. Andrzeja Błasika - "niestandardową".
Wtorkowa "Rzeczpospolita" napisała, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego odpowiedzialny za wożenie VIP wysłał dokumenty z prośbą o rosyjskiego nawigatora do ambasady RP w Moskwie i do MSZ. Jak pisze gazeta, o wyznaczenie nawigatora naprowadzania (w lotniczym slangu - lidera) na lot 7 kwietnia z premierem Donaldem Tuskiem i 10 kwietnia z prezydentem Lechem Kaczyńskim pułk występował 18 marca. W tym samym piśmie (clarisie) lotnicy prosili o dane dotyczące lotniska w Smoleńsku. "Rz" zauważa, że rosyjski nawigator nie poleciał ani z premierem, ani 10 kwietnia, gdy prezydencki tupolew rozbił się pod Smoleńskiem.

MSZ się na tym nie zna

Sikorski pytany o te doniesienia powiedział, że zostało opublikowane pismo, w którym Siły Zbrojne rezygnują z tego nawigatora. "Ale proszę pamiętać, że w tych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa lotu MSZ jest jedynie przekaźnikiem korespondencji, bo my się na tym nie znamy. My możemy tylko przekazywać prośby i w tym przypadku prośby zostały przekazane. Strona polska zrezygnowała z tego nawigatora, zdaje się dlatego, że strona rosyjska nie chciała czy nie mogła go nam udostępnić" - poinformował szef polskiej dyplomacji. Jednocześnie zaznaczył, że wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu była przygotowywana od strony logistyki i bezpieczeństwa lotów tak samo, jak wcześniejsza wizyta premiera Donalda Tuska.

Kontakty dyrektora protokołu z załogą to rzecz normalna

Sikorski był pytany także, czy jest normalne, że dyrektor protokołu dyplomatycznego prowadzi podczas lotu rozmowy z załogą. PAP dowiedziała się nieoficjalnie we wtorek ze źródła w Moskwie znającego kulisy badania okoliczności katastrofy tupolewa pod Smoleńskiem, że Mariusz Kazana był drugą z postronnych osób, których głos zarejestrowała czarna skrzynka w kabinie pilotów Tu-154M. Generał Andrzej Błasik był w kokpicie, ale nie siedział za sterami samolotu, który rozbił się 10 kwietnia - podało źródło.

Według szefa dyplomacji, kontakty dyrektora protokołu z załogą to rzecz normalna, gdyż - jak tłumaczył - jest on odpowiedzialny za logistykę oraz za komunikację z osobą, którą obsługuje, czyli tym razem z prezydentem. "I jeśli jest jakieś obsunięcie się terminu, to jest rzeczą naturalną, że dyrektor protokołu jest pierwszą osobą, która to wie i przekazuje taką informację osobie, którą obsługuje. W tym przypadku głowie państwa" - mówił Sikorski.

Inne lotniska były ewidentnie przygotowane

Dopytywany, czy były przygotowane inne lotniska (m.in. w Witebsku) w razie braku możliwości wylądowania w Smoleńsku odparł, że "ewidentnie tak", skoro były propozycje, aby tam alternatywnie lecieć. Dodał, że nie praktykuje się przygotowywania na alternatywnych lotniskach dodatkowych kolumn, gdyż w przypadku takiej konieczności kolumna może się przemieścić. Przyznał, że spowodowałoby to opóźnienie uroczystości w Katyniu.

Niestandardowa obecność gen. Błasika

Na pytanie, czy naturalne jest, aby dowódca Sił Powietrznych był w kokpicie samolotu podczas lądowania Sikorski powiedział, że nie jest ekspertem od bezpieczeństwa lotów, ale przyznał, że wydaje mu się to "niestandardowe zachowanie". Dopytywany o ocenę zapisów z czarnych skrzynek powiedział jedynie: "Ja mam swoją opinię na ten temat, ale nie sądzę, żeby moją rolą było dzielenie się".

PAP, im