Miller: na Kaczyńskiego na pewno nie zagłosuję

Miller: na Kaczyńskiego na pewno nie zagłosuję

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
- Istotną rolę w II turze wyborów mogą odegrać debaty między Kaczyńskim i Komorowskim - twierdzi Leszek Miller. - Bezpośrednie starcie obnaża zalety, ale i wady. Poza tym zmusza kandydatów do jasnych deklaracji. Myślę zatem, że wyborcy lewicy z dużym zainteresowaniem będą obserwować te pojedynki i w dużej mierze na ich przebiegu podejmować końcowe decyzje - zaznaczył były premier. Miller zaznaczył, że sam jeszcze nie wie, jak się zachowa w czasie wyborów 4 lipca, ale na pewno nie zagłosuje na Jarosława Kaczyńskiego.
- Istotną rolę w II turze wyborów mogą odegrać debaty między Kaczyńskim i Komorowskim - twierdzi były premier Leszek Miller. - W moim przekonaniu duże znaczenie dla wahającego się elektoratu będą miały debaty między dwoma głównymi zawodnikami, bo bezpośrednie starcie obnaża zalety, ale i wady. Poza tym zmusza kandydatów do jasnych deklaracji. Myślę zatem, że wyborcy lewicy z dużym zainteresowaniem będą obserwować te pojedynki i w dużej mierze na ich przebiegu podejmować końcowe decyzje - mówił Miller.

Sam były premier jeszcze nie wie, jak zachowa się w czasie wyborów 4 lipca - zostanie w domu, odda nieważny głos, czy zdecyduje się poprzeć Komorowskiego. Wykluczył jedynie głosowanie na kandydata PiS. "Nadstawiam uszu w kierunku obozu pana marszałka Komorowskiego" - stwierdził Miller.

Wenderlich ma dylemat

"Dylemat", jak to określił, ma również poseł Sojuszu Jerzy Wenderlich. "Mam olbrzymi dylemat. Czym różni się Jarosław Kaczyński od Bronisława Komorowskiego? Może tylko tym, że Komorowski jest zanadto powolny, a Jarosław Kaczyński aż nadto dynamiczny?" - ironizował Wenderlich.

W jego ocenie, gdy "idzie o poglądy", to są one u obydwu kandydatów podobne. "Jeden i drugi uważa, że kościół nie powinien być opodatkowany, jeden i drugi odwraca się plecami do in vitro, jeden i drugi uważa, że kobiety winny być na mocy restrykcyjnej ustawy aborcyjnej" - uważa Wenderlich. Jak dodał, obawia się, że 4 lipca może na karcie do głosowania skreślić obu kandydatów.

Napieralski się wzmocnił

Politycy Sojuszu zgodnie podkreślają, że niedzielne wybory wzmocniły pozycję Napieralskiego w SLD. "Ci, którzy kontestowali przywództwo Grzegorza Napieralskiego w partii, muszą już uznać, że przywódca jest jeden. Od chwili, kiedy Grzegorz Napieralski został przewodniczącym, zaznaczał po wielokroć, że to przywództwo trzyma twardo. Wczoraj to potwierdził" - podkreślił Wenderlich.

Podobnego zdania jest Miller. "To jest wynik, który zdecydowanie wzmacnia Grzegorza Napieralskiego w partii, tym bardziej, że jeszcze niedawno jego przywództwo było kwestionowane, albo poddawane w wątpliwość. Teraz już nie ma wątpliwości, że szef SLD nazywa się Grzegorz Napieralski" - ocenił b. premier.

PAP, im