30 godzin przed katastrofą w Smoleńsku Tu-154M zderzył się z ptakiem

30 godzin przed katastrofą w Smoleńsku Tu-154M zderzył się z ptakiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tu-154M na 30 godzin przed katastrofą w Smoleńsku wziął udział w niewielkiej kolizji powietrznej w czasie lotu z Pragi do Warszawy. Na wysokości 1220 metrów w kadłub samolotu uderzył jakiś obiekt - prawdopodobnie ptak - ujawnia "Rzeczpospolita".
Meldunek o tym incydencie piloci złożyli dowódcy 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Mimo zdarzenia Tu-154M kontynuował lot do Polski. Na pokładzie samolotu znajdował się m.in. premier Donald Tusk wracający do Warszawy ze spotkania z Barackiem Obamą.

Czy piloci zachowali się odpowiedzialnie? – Takie zderzenia w powietrzu mogą być groźne w skutkach. Należy pamiętać, że na wysokości 2 tys. metrów, gdy w maszynę uderzy ptak wielkości mewy, uderzenie może mieć siłę 2 ton – mówi o incydencie były pilot wojskowy kpt. Robert Zawada . Jego słowa potwierdza Tomasz Hypki. – Po czymś takim się ląduje. Nie wiadomo, jak dużą szkodę wyrządził ptak i jakie to mogło mieć znaczenie dla bezpieczeństwa – dodaje Dariusz Szpineta, pilot i instruktor lotniczy. Po przylocie do Warszawy i przeglądzie maszyny nie stwierdzono uszkodzeń. Na kadłubie widoczne były jedynie odpryski powłoki lakierowej w miejscu uderzenia - głosi meldunek do dowódcy pułku.

Zdaniem pilotów, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita" załoga Tu-154M złamała przepisy bezpieczeństwa. – To przykład, że załoga świadomie nie przerwała zadania mimo oczywistego zagrożenia, jakie może nieść ze sobą zderzenie z ptakiem w powietrzu - wyjaśnia mjr Arkadiusz Szczęsny, były pilot i instruktor Sił Powietrznych. - Pilot nie mógł wiedzieć, co się stało, co uderzyło w samolot, a jeśli dodatkowo w kabinie słychać było uderzenie, musiało być ono dość silne – dodaje kpt. Zawada.

"Rzeczpospolita", arb