Schetyna: wybory jak bitwa pod Kurskiem

Schetyna: wybory jak bitwa pod Kurskiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk i Grzegorz Schetyna (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Grzegorz Schetyna porównuje zbliżającą się II turę wyborów prezydenckich do bitwy pod Kurskiem. - To bardzo ważne wybory. Jeżeli wygra Komorowski, mamy szansę na szybki rozwój, na którym skorzystają wszyscy - przekonuje szef klubu PO.
Zdaniem Schetyny Komorowski musi wygrać, bo PiS zbyt bardzo podzielił Polaków. - Ludzie przestają się zapraszać na imieniny, bo ktoś powiedział, że głosuje na PiS albo na PO, wszyscy pytają się o sympatie polityczne i nie akceptują tych innych. To właśnie zdarzyło się w ostatnich latach i miesiącach - wyjaśnia Schetyna. - Polska została przez PiS bardzo podzielona, więc emocje są bardzo silne. Ludzie albo się kochają, albo nie znoszą, mało jest takich pośrednich, letnich, normalnych emocji - dodaje. Schetyna ostrzega, że zwycięstwo Kaczyńskiego może pogłębić te podziały. - Pamiętam, jak po wyborach w 2005 r. dziesięć metrów od tego pokoju, w którym rozmawiamy w Sejmie, siedzieliśmy z Jarosławem Kaczyńskim i rozmawialiśmy o koalicji. On wtedy na nas krzyczał: "Nie pamiętacie, kto wygrał wybory? Idźcie sobie teraz do Państwowej Komisji Wyborczej po komunikat, żeby nam się dobrze rozmawiało" - wspomina szef klubu PO.

Dlatego, zdaniem sekretarza generalnego PO, wybory można porównać do bitwy pancernej pod Kurskiem, która odmieniła losy II wojny światowej. Według Schetyny 4 lipca może być podobnym punktem zwrotnym w naszej polityce. - Dlatego o 6.30 rano rozdaję ulotki popierające Komorowskiego przed stacją metra, żeby pokazać, że te wybory są ważne i że bardzo nam zależy. Jesteśmy zdeterminowani, żeby wygrać - tłumaczy.

Pytany o agresywny ton PO po I turze kampanii wyborczej Schetyna zwraca uwagę, że w porównaniu do wyborów np. w USA, polskie wybory były bardzo grzeczne. I dodaje, że dla Platformy kampania wyborcza była trudniejsza niż dla PiS. - Łatwiej być "challengerem" jak Kaczyński i gonić w kampanii. Komorowski był faworytem od początku, więc musieliśmy przeorientować kampanię, żeby mieć tempo i piłkę przy nodze - podkreśla.  - Koniec z naiwnością polityczną. Na pewno nie jesteśmy frajerami, w 2005 roku byliśmy zbyt naiwni. Nie mówię, że to jest miękka kampania, nie będziemy czarować rzeczywistości. Nie. To twarda kampania, twarde słowa - zaznacza Schetyna.

Pytany o swoją przyszłość polityczną Schetyna deklaruje, że nie ma zamiaru wracać do rządu. - Mamy większość w Sejmie, premiera, może będziemy mieć prezydenta i te 500 dni, o które prosimy dla ciężkiej pracy. To bardzo duży, poważny sprawdzian dla nas. Potrzebny jest dobry zespół, który będzie w stanie maksymalnie wykorzystać możliwość współpracy prezydent - rząd. W Sejmie jestem bardziej potrzebny - mówi Schetyna. Dodaje z uśmiechem, że chce, aby PO było jak... Rolling Stones: - My musimy pracować na to, żebyśmy tak jak Rolling Stones wciąż grali za 20, 30 lat. Pamiętacie, wydawało się, że oni już nie będą grali, a oni ciągle są na scenie. Grają i będą grać do końca świata. Za to ich kochamy. Tak właśnie jest z PO. Ludzie nam ufają i wierzą, że wygramy też kolejne wybory. Mówią: Zróbcie to.

"Polska The Times", arb