Przemiany, kłamstwa i patologie

Przemiany, kłamstwa i patologie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chociaż główną bronią polityka jest kłamstwo, to jednak moralność - jako zestaw norm, wzorów, zasad i ideałów postępowania - jest ściśle związana z wykonywaniem zawodu polityka.
Celem głównym działania polityka nie jest wcale niesienie pomocy obywatelom, ale walka o władzę w państwie. Tak naprawdę polityka to techniki i metody manipulacji społeczeństwem. Mało tu miejsca na wartości moralne. Bronią jest kłamstwo. Bo czym innym, niż kłamstwem są obietnice wyborcze, czymże jest „program naprawy", czy „uzdrowienia”, „odzyskania” i „rozszerzania”? Czym innym były słowa Jarosława Kaczyńskiego o porzuceniu idei IV RP, o porozumieniu, o przyszłości, o państwie jako wartości moralnej, czy o kompromisie z dotychczasowymi rywalami?

Kłamstwo jest wpisane w strukturę zawodu polityka. Nie można go poddać analizie moralnej, wolno jednak określić, czy kłamstwo polityka możemy uznać za uprawnione i akceptowalne. Jeżeli założymy, że kłamstwo ma służyć dostarczaniu innym fałszywej informacji, lub zablokowaniu dostępu do prawdy, w interesie samego polityka i interesie społecznym, to można je zaakceptować. Z tego punktu widzenia "przemianę", jaka dokonała się w prezesie PiS-u w trakcie kampanii wyborczej, można uznać za częściowo usprawiedliwioną. Zwłaszcza że, gdyby Kaczyński wygrał, nikt by już o przemiany i złożone obietnice nie pytał. Celem działań politycznych jest wszak zdobycie władzy, która umożliwia realizowanie swoich planów. A że plany są najczęściej ukryte, to już zupełnie inna bajka.

Interes państwa i społeczeństwa jest dla Jarosława Kaczyńskiego daleko w hierarchii celów. Jego nadrzędnym celem jest walka. Kiedyś była to walka z układem i III RP, teraz walka z Platformą Obywatelską i tworzenie mitu zmarłego brata, Lecha Kaczyńskiego. Warto odnotować, że Kaczyński już dawno, na pewno jeszcze przed katastrofą smoleńską, przedłożył swój interes prywatny, osobisty, nad interes państwa.

Komentatorzy polityczni i dziennikarze próbują się w wolcie Kaczyńskiego, zapoczątkowanej w wyborczy wieczór 4 lipca, doszukać jakiejś strategii politycznej. Wydawałoby się, że za sukcesem, jakim niewątpliwie było 47% głosów w II turze wyborów prezydenckich, powinny pójść beneficja polityczne dla szefowej sztabu wyborczego Joanny Kluzik-Rostkowskiej i rzecznika, Pawła Poncyliusza. Stało się jednak coś zupełnie innego - władzę w PiS, partii i klubie parlamentarnym otrzymali twardogłowi, starzy towarzysze, tak zwany zakon PC. Wydawało się, że utrzymanie przy PiS młodszego, miejskiego elektoratu, może przynieść korzyści w wyborach samorządowych, ba – nawet pozwolić „odzyskać" część dużych miast. Ale zachowanie Kaczyńskiego to zniweczyło.  Niektórzy uważali, że PiS z populistycznej partii narodowo-katolickiej może się stać formacją konserwatywną, a nawet republikańską (świadczyłby p tym powrót do PiS środowiska Kazimierza M. Ujazdowskiego). Stało się jednak zupełnie coś innego.

Kaczyński nie potrafi tworzyć programów, odwoływać się do intelektu i do świadomości społecznej. To polityk konfliktu i destrukcji. Pozbawiony zupełnie zaplecza intelektualnego, bez doradców i "hamulcowych" w stylu własnego brata, czy Ludwika Dorna, powrócił do swojej "normalności", która oznacza gniew, agresję, destrukcję i pielęgnowanie własnych fobii.

Kaczyński nie ma żadnych planów dla Polski. Wszystkie jego działania podporządkowane są jego ego. I to jest patologia polityczna.