- Ciężko mi o tym mówić. Długo chorowałem i odbiło się to na moich nerwach - opowiada o ostatnich miesiącach Krzysztof Piesiewicz. - Dużo wsparcia otrzymałem od żony. Teoretycznie od lat jesteśmy w separacji, teraz znów zbliżyliśmy się do siebie - mówi. Przyznaje, że po wybuchu skandalu bał się o to, jak odbije się on na jego dzieciach, które "rozpoczęły życie na własną rękę". - Miesiąc temu zmarł mi brat. On tak samo jak reszta rodziny mocno przeżywał tę sprawę - dodaje Piesiewicz.
Piesiewicz przyznaje, że nie stara się unikać ludzi. - Normalnie robię zakupy. Normalnie spaceruje - mówi. Dodaje, że nie spotyka się z pogardą - raczej ze wsparciem. - Dużo teraz czytam - dodaje.
Senator nie chce przesądzać, czy zostanie w polityce. - Pomyślę o przyszłości po zakończeniu sprawy, która właśnie toczy się w sądzie. Ci ludzie robią wszystko, aby nie zakończyła się ona sprawnie - mówi. - Ja jeszcze nie byłem w sądzie - dodaje. Informacje o przebiegu sprawy senator uzyskuje od swoich pełnomocników. - Niektóre źródła podają, że jeden z mężczyzn uwikłanych w szantaż związany był z WSI. Nie jest tajemnicą, czym się zajmowałem w stanie wojennym - mówi senator. Reżyser zdradza, że zamierza teraz pisać scenariusze do sztuk teatralnych. - Chciałbym też napisać książkę - dodaje, ale zaznacza, że nie będzie ona dotyczyła skandalu. - Są inne wartościowe rzeczy, które mógłbym przekazać ludziom - podkreśla.
arb, "Super Express"