Macierewicz: nawet PAP służy propagandzie Donalda Tuska

Macierewicz: nawet PAP służy propagandzie Donalda Tuska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Antoni Macierewicz (fot. Wikipedia) 
- Oficjalne depesze PAP ukrywają fakty przywoływane przez nasz zespół - twierdzi Antoni Macierewicz, szef zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską. - W tej depeszy streszcza się nasze pytania, ale w ten sposób, że z każdym z tych pytań się polemizuje, zresztą je fałszując. To niebywałe. Spotykam się z tym pierwszy raz w życiu - twierdzi poseł PiS w rozmowie z "Gazetą Polską".
- PAP polemizuje z naszą komisją - przekonuje Macierewicz. - Podaje np. nasze pytanie do premiera: kto zainicjował spotkanie Tusk–Putin, do którego doszło 7 kwietnia 2010 r., gdyż według publicznych doniesień uczynił to 1 września 2009 r. Donald Tusk. To pytanie PAP komentuje w następnym zdaniu, podając, że to Putin zaprosił Tuska. Ale agencja nie pisze, że to ich własny komentarz, nie uprzedza o tym odbiorców, więc wygląda to tak, jakbyśmy to my sami sobie zaprzeczali. Tak jest zbudowana cała depesza. Widać na tym przykładzie, jak dalece służby propagandowo-informacyjne Donalda Tuska obawiają się prawdy, chcą zatrzeć ślady, że to polski premier był inicjatorem tego spotkania, a w efekcie rozdzielenia wizyty na dwie - tłumaczy Macierewicz.

Zdaniem posła PiS kształt wspomnianej depeszy świadczy o tym, że "PAP pomaga w budowaniu propagandowego wizerunku, ale także w ukrywaniu prawdy". - To pokazuje degradację mediów, ale przede wszystkim, jak trudne dla premiera są najprostsze pytania zadawane przez zespół ds. wyjaśnienia katastrofy - dodaje Macierewicz.

Macierewicz przekonuje, że taktyka polegająca na nie reagowaniu na pracę komisji ma doprowadzić do "odesłania do lamusa śledztwa w sprawie Smoleńska". - Chodzi o przeczekanie i rozmycie tej sprawy. Niebawem staniemy przed sytuacją, że komisja pani Anodiny przedstawi nam raport, a my nie będziemy w stanie mu przeciwstawić żadnych konkretnych badań, ustaleń, ponieważ ze względu na stanowisko pana Tuska nie były one prowadzone. Będziemy musieli tylko zaakceptować rosyjską wersję, która prawdopodobnie będzie podobna do tej, którą głosili zaraz po katastrofie - ubolewa poseł. Ale dodaje, że opinia publiczna w końcu zorientuje się na czym polega taktyka premiera. - Tusk ma coś na sumieniu, skoro próbuje ukryć fakt, że sam zaprosił Putina do Katynia na 70. rocznicę zbrodni. Tylko tak można wytłumaczyć próbę ukrycia, że nie przyjął propozycji prezydenta Rosji Miedwiediewa, który zaproponował mu prowadzenie wspólnego śledztwa. Wszystko to znaczy, że obawia się, iż udokumentowanie tej prawdy obciążyłoby jego i podległych mu urzędników odpowiedzialnością, przynajmniej za skandal związany z przygotowaniem tej wizyty i spowodowaniem rozdzielenia obchodów mordu w Katyniu na dwie oddzielne uroczystości - dodaje.

"Gazeta Polska", arb