"Sprzedawcy dopalaczy kpili z prawa"

"Sprzedawcy dopalaczy kpili z prawa"

Dodano:   /  Zmieniono: 
To, co działo się w punktach z tzw. dopalaczami, było kpiną z prawa, kpiną ze społeczeństwa i z władzy. Na opakowaniach producent bez żadnych zahamowań wpisywał, że to jest produkt kolekcjonerski albo środek ochrony roślin, albo że to jest nie do spożycia dla ludzi, mając przecież pełną świadomość tego, że to jest do spożycia dla ludzi - mówi w rozmowie z "Polską The Times" były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Jego zdaniem premier Donald Tusk postępuje słusznie wypowiadając wojnę producentom i sprzedawcom dopalaczy.
- Producenci dopalaczy zatrudniali armie chemików, którzy w momencie, kiedy wpisano jakiś środek na zakazaną listę, zmieniali jedno ogniwo w syntezie i produkowali coś, co nie było już objęte tym zakazem. I śmiali się w oczy - zauważa Ćwiąkalski. I dodaje, że "państwo ma obowiązek zapobiegać sprzedaży substancji", które sprzedaje się z myślą o zysku kosztem "łatwowiernej młodzieży". - Jaki jest cel produkcji i sprzedaży tzw. dopalaczy? Przecież nie jest to coś, co ma leczyć czy pomagać w poprawie kondycji fizycznej, tylko wprost przeciwnie, ma to dawać dokładnie taki albo jeszcze gorszy efekt jak stosowanie narkotyków - podkreśla były szef resortu sprawiedliwości.

Ćwiąkalski uważa, że producenci i sprzedawcy dopalaczy nie powinni liczyć na żadne odszkodowania. - Jeżeli ktoś sprzedaje produkt nielegalny, to nie może się domagać odszkodowania - podkreśla i dodaje, że "Kodeks karny mówi, że nie wolno wprowadzać do obrotu środków zagrażających zdrowiu wielu osób". - Jeśli więc rodzi to odpowiedzialność karną, to nie może być legalne - podkreśla.

"Polska The Times", arb