Prokuratura Łódź-Śródmieście rozpoczęła przesłuchanie Dawida B., właściciela jednej z sieci sklepów z dopalaczami, w środę wieczorem. Po południu tego dnia B. otworzył, zamknięty i zaplombowany wcześniej, jeden ze swoich sklepów w centrum Łodzi i zaczął sprzedaż. Został wtedy zatrzymany przez policję i przewieziony na komisariat, gdzie został przesłuchany. - Po przesłuchaniu z pełnym materiałem dowodowym przekazaliśmy go prokuraturze, która prowadzi dalsze czynności w tej sprawie - poinformowała Joanna Kącka z łódzkiej policji. Dodała, że do materiału dowodowego z przesłuchania policja dołączyła sugestię, by w przypadku postawienia zarzutu prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt dla zatrzymanego. Według policji mężczyzna nie tylko złamał jeden z artykułów ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, ale nawoływał również do popełnienia przestępstwa, apelując do innych właścicieli sklepów z dopalaczami, aby je otwierali. Dawid B. przed otwarciem sklepu zapowiadał, że nie zgadza się z decyzją o zamknięciu sklepów i że zacznie ponownie handlować dopalaczami. Utrzymuje, że jego straty z powodu zamknięcia sklepów wynoszą ok. 1 mln zł.
W środę wczesnym popołudniem przyjechał do jednego ze swoich lokali w centrum Łodzi i wszedł do środka. Chwilę później został wyprowadzony ze sklepu przez policję. Bratko nie został jednak wtedy zatrzymany, bo - jak tłumaczyli funkcjonariusze - zrywając plomby, popełnił jedynie wykroczenie. Kilkanaście minut później wszedł ponownie do sklepu w towarzystwie inspektorów sanepidu i zaczął sprzedaż. Po dokonaniu transakcji został zatrzymany przez policję i przewieziony na komisariat w Łodzi. W tym przypadku, dokonując sprzedaży - zdaniem policji - popełnił już przestępstwo.
PAP, arb