Permanentna inwigilacja

Permanentna inwigilacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziennikarze, którzy nagle poczuli się zagrożeni podsłuchiwaniem przez służby specjalne jako tak zwana czwarta władza powinni znać doskonale prawo, jakie umożliwia tego rodzaju działania, jak i możliwości obchodzenia tego prawa. Powinni również nagłaśniać wszystkie sprawy związane z tego rodzaju działalnością służb, niezależnie od tego, czy chodzi o podsłuchy polityków, biznesmenów, dziennikarzy, czy przestępców - w każdym przypadku, kiedy nie jest to zgodne z prawem.
Prawo dotyczące działania służb i ich nadzoru jest na tyle nieprecyzyjne, że praktycznie wszystkie formacje, mające prawo do zakładania podsłuchów mogą to robić, jeżeli uważają to za uzasadnione. Z drugiej strony ochrona prawna ich działań jest tak potężna, że praktycznie tylko osobie ujawniającej nielegalne podsłuchy grozi odpowiedzialność karna - służby zawsze mogą sprawę zatuszować, lub "udowodnić" społeczną i prawną konieczność swojego czynu. Prawo jest tak liberalne w tej kwestii, że pozwala nawet na podsłuchy bez określenia celu i osoby podsłuchiwanej! Służby z tego obficie korzystają - i korzystają również zaprzyjaźnieni ze służbami dziennikarze. Do czasu, kiedy nie okaże się, że macki służb nie dotykają ich samych.

To co opisał red. Wojciech Czuchnowski w swoim materiale, jest tylko cząstką prawdy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że upublicznienie wiedzy, jaką zapewne posiada, groziłoby i jemu, i wydawcy poważnymi problemami. Ujawnione materiały nie dotyczą klasycznych podsłuchów operacyjnych, lecz wycinku sprawy - danych z billingów i logowania telefonów komórkowych dziennikarzy do tak zwanych BTS, czyli stacji bazowych. I dotyczy to tylko jednej sieci komórkowej - tej, której pracownikiem był wówczas obecny szef ABW, Krzysztof Bondaryk. Ale najciekawsze jest to, że podani w materiale dziennikarze to ci, którzy zajmują się głównie polityką i stykiem polityki z biznesem. To świadczy o tym, że sami dziennikarze, dobrani przez Czuchnowskiego z różnych mediów, nie byli celem sami w sobie, lecz pośrednikiem do prawdziwych inwigilowanych.

O podsłuchach wiemy nie od dziś, w wielu wypadkach informacje ujawniane przez dziennikarzy są bardziej precyzyjne. Może to świadczyć o tym, że proceder ten jest nagminny, a do tego, że trwa on niezależnie od tego, kto jest u władzy. Głównym problemem nie są jednak same podsłuchy, ale to komu i do czego one służą. Być może czeka nas w najbliższych miesiącach coś w rodzaju polskiego Watergate. Bo nie wierzę, że jeżeli pokazano ścieżkę, ktoś nie odważy się nią pójść.

Tylko kto wyznacza kierunek poszukiwań?