Początkowo resort sprawiedliwości podawał, że minister odsłuchał tylko "materiał poglądowy", potem twierdzono, że minister nie miał świadomości, iż mógł odsłuchiwać inne materiały. 21 października rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa poinformował, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku, postanowiła przekazać Prokuraturze Okręgowej w Krakowie sprawę domniemanego "rozpowszechniania publicznego, bez zezwolenia prokuratora, wiadomości z postępowania przygotowawczego zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym". Za taki czyn Kodeks karny przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat.
Płk Rzepa podkreślił, iż minister odsłuchał czarne skrzynki z TU-154M. Poinformował również, że "w toku podjętych czynności ustalono, iż treść i zakres odsłuchiwanego materiału nie była uzgadniana z ministrem sprawiedliwości i innymi gośćmi uczestniczącymi w prezentacji". Przypominając, że WPO nie udzielała zgody na dostęp do akt śledztwa, rzecznik stwierdził, iż "zachodzi konieczność zajęcia stanowiska procesowego w niniejszej sprawie".
Ponieważ prokuratura wojskowa nie jest właściwa do rozpoznania tej sprawy ani rzeczowo (bada ona tylko przestępstwa żołnierzy), ani miejscowo (do czynu doszło w Krakowie), WPO postanowiła przekazać ją Prokuraturze Okręgowej w Krakowie. Rzepa podkreślił, że nie jest to formalne zawiadomienie o przestępstwie, lecz - jak się wyraził - "wyłączenie materiałów ze śledztwa, które się toczy w prokuraturze wojskowej i przekazanie ich prokuraturze w Krakowie". "Ona oceni materiał i wyda stosowną decyzję" - dodał (może to być albo decyzja o wszczęciu formalnego śledztwa, albo o odmowie tego). Krakowska prokuratura ma 30 dni na podjęcie decyzji w tej sprawie. W związku z odsłuchaniem przez ministra fragmentów nagrań posłowie PiS mówili o potrzebie jego zdymisjonowania.
zew, PAP