Barbara Blida podejrzewała, że jest na podsłuchu

Barbara Blida podejrzewała, że jest na podsłuchu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Henryk Blida, fot. M. Tuliński/Forum
Barbara Blida w ostatnich miesiącach życia podejrzewała, że jest na podsłuchu - zeznał w środę mąż byłej posłanki, która 25 kwietnia 2007 r. odebrała sobie życie po wejściu do jej domu funkcjonariuszy ABW, którzy mieli ją wtedy zatrzymać.
- Mam pretensje do byłego ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego pana Ziobry, który oskarżał żonę z trybuny sejmowej i mówił, że jej zatrzymanie było zasadne. Moim zdaniem dopuścił się manipulacji, bo nie ma i nie było dowodu, że żona dopuściła się przestępstwa - mówił 64-letni Henryk Blida, który stawił się w środę przed sejmową komisją śledczą badającą okoliczności śmierci jego żony. Jak powiedział, ciągle analizuje ostatnie dni jej życia.

Śmierć cywilna

Chce on, by komisja ustaliła, czy już po śmierci żony podsłuchiwano jego rozmowy z adwokatami. Dodał, że Barbara Blida podejrzewała, iż jest podsłuchiwana. Mówił, że była też skonfundowana, gdy pewnego dnia, jadąc samochodem, pomyliła kierunek jazdy i nieoczekiwanie zawróciła - a za nią zrobił to inny samochód. - Albo tak nieudolnie to robiono, albo specjalnie tak robiono. A jeśli tak, to było to  zaszczucie - ocenił. Dodał, że żona - widząc w telewizji zatrzymania takich polityków jak Aleksandra Jakubowska, czy Emil Wąsacz, oceniała to jako "śmierć cywilną" osoby publicznej. - Mam żal do prokuratury łódzkiej, że prowadzone tam śledztwo skończyło się umorzeniem sprawy wobec funkcjonariuszki ABW odpowiedzialnej w tamtym czasie za bezpieczeństwo żony. Ja zeznawałem konsekwentnie, że kiedy padł strzał, ona dopiero biegła do łazienki. Nie dano mi jednak wiary - tak Henryk Blida ocenił to śledztwo.

O broń nie pytali

- Funkcjonariusze ABW nie pytali nas, czy w  domu jest broń - kontynuował zeznania Blida. Według niego, 25 kwietnia 2007 r., gdy o godz. 6 funkcjonariusze ABW zapukali do drzwi domu Blidów w Siemianowicach Śląskich, nie padło z ich strony pytanie o broń, którą Blidowie mieli w domu. - Była w sejfie zamykanym na szyfr. Ten szyfr znała tylko żona i  ja - zapewnił Henryk Blida.

Jak twierdził, w miejscu - w którym stał z dwoma funkcjonariuszami ABW - nie widział, czy funkcjonariuszka Agencji, która miała odpowiadać za  bezpieczeństwo żony, sprawdziła łazienkę, zanim weszła do niej Barbara Blida. Po tym, jak usłyszał huk i sam ruszył do łazienki, widział tę funkcjonariuszkę przed pomieszczeniem.

Następnie - zeznał Henryk Blida - ABW kazała mu wyjść z jego domu i przed furtką czekać na pogotowie. - Przyjechała najpierw jedna karetka, potem druga, wreszcie było tam wiele osób - relacjonował. Jak powiedział, nie zaobserwował, w  jakim stanie byli agenci ABW po śmierci Blidy, bo on sam był "w stanie tragicznym". Dodał, że nie pamięta, by ktokolwiek - czy to z ABW, czy z prokuratury - próbował podejść do niego i wyjaśniać, co się stało. 

"Żona była w dobrej kondycji psychicznej"

Henryk Blida zeznał, że kondycja psychiczna żony nie wskazywała, iż może targnąć się na swoje życie.

Czy wierzy pan w samobójczą śmierć żony? - spytał Henryka Blidę członek komisji śledczej Tadeusz Sławecki (PSL). - Nie odpowiem - odparł mąż Barbary Blidy. Wcześniej podkreślał, że żona przed 25 kwietnia 2007 r. i wizytą ABW w ich domu, nie była w złym stanie psychicznym. Nie oglądała także wyemitowanego dzień wcześniej w TVP programu "Misja Specjalna" o tzw. mafii węglowej.

Zeznał ponadto, że wcześniej Barbara Blida mówiła, że ona nie dałaby się wyprowadzić w kajdankach. - Bagatelizowałem to - przyznał.

zew, PAP