Migalski: tak, był spisek. Naszym przywódcą miał być Lepper

Migalski: tak, był spisek. Naszym przywódcą miał być Lepper

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. FORUM) 
Marek Migalski na swoim blogu kpi z listu Jarosława Kaczyńskiego do członków partii, w którym prezes PiS pisze o spisku zawiązanym przez "marginalną grupę w PiS w celu przejęcia władzy nad partią". "Czas się przyznać" - ironizuje Migalski. "Kaczmarek z Nezlem i Kornatowskim namówili kilkoro z nas do zawiązania spisku. Patronować miał nam Andrzej Lepper, ale potem uznał on, że lepiej będzie dla całego planu, jeśli naszym przywódcą będzie jednak jakaś babeczka" - opisuje genezę "spisku" eurodeputowany.
"Postawiliśmy na Kluzicę (choć cześć z nas proponowała Beger lub Szydło - ta pierwsza jednak odmówiła, tłumaczą się, że zarobiona jest, a tej drugiej nikt za cholerę nie kojarzył)" - pisze eurodeputowany. Dodaje, że "Kluzicy" trzeba było znaleźć jakąś koleżankę "bo wciąż mówiła, że lubi se pogadać". "Tośmy się rozpytali i się okazało, że Jakubiak ma ochotę zdradzić Kaczyńskiego. Nawet żeśmy się pytali, czy ona jednak nie będzie miała jakichś wyrzutów sumienia czy coś. A ta nic, że w ogóle, że jakie wyrzuty, że tylko kasa się liczy" - ironizuje eurodeputowany.

Dalsza część spisku - pisze Migalski - wymagała "zakradnięcia się do sztabu wyborczego Kaczyńskiego". "No i zaczęliśmy ostrą pracę, żeby Jarosław przegrał. Łatwe to to nie było! Przed kampanią, jak pamiętacie, prezes był najbardziej lubianym polskim politykiem, a na jego drodze stanął kandydat partii najbardziej przez Polaków znienawidzonej. Ileśmy się natrudzili, ile naknuli, ile naoszukiwali, żeby tylko prezes nie został prezydentem, to tylko my wiemy. Zwłaszcza, że Błaszczak, Ziobro czy Kurski wciąż nam przeszkadzali, wciąż chcieli grzać ostrymi tematami, czarne miasteczka budować, ludzi straszyć. A wtedy wygrana Jarosława pewna. No ale jakoś się udało - przegraliśmy" - pisze Migalski.

Co potem? "Potem myślałem już, że gładko pójdzie - ja list napiszę, prezes się do dymisji poda i od razu będziemy mogli interwentów ze Wschodu i Zachodu zaprosić w porozumieniu  z tymi zdrajcami z Platformy, żeby ojczyznę grabić i rabować" - relacjonuje eurodeputowany. Jednak to się nie udało. "Prezes się skapnął" - ubolewa Migalski. "Mnie na zbity pysk wyrzucił, Jakubiakową i Kluzicę zdemaskował. Teraz już mu tylko Poncyliusz został, ale i tę szuję dopadnie! Nie muszę chyba dodawać, że wszyscyśmy byli inspirowani i finansowani przez służby - Kluzik przez GRU, Jakubiak przez KGB, a Poncyliusz przez BND" - wyjaśnia eurodeputowany. Dodał, że sam nie może powiedzieć kto mu płaci, bo "chłopaki z Mossadu mu zabroniły".

arb