Projekt zakazuje stosowania bezpośredniej, jak i pośredniej dyskryminacji oraz definiuje te pojęcia. Według ustawy zasady równego traktowania nie naruszałyby natomiast działania podejmowane przez określony czas, zmierzające do wyrównania szans oraz rekompensowania niekorzystnego położenia związanego z którymś z rodzajów dyskryminacji. Projekt ustawy przewiduje też zasadę "odwróconego dowodu". Stanowi ona, że pokrzywdzony powinien uprawdopodobnić fakt naruszenia zasady równego traktowania, a oskarżony - udowodnić swoją niewinność (np. w przypadku molestowania seksualnego).
Posłanka-sprawozdawca Elżbieta Streker-Dembińska (SLD) zapowiedziała w czwartek, że jej klub nie odstąpi od projektu, mimo że część jego zapisów jest już nieaktualna. Pod koniec października Sejm przyjął bowiem, zgłoszoną przez rząd, tzw. ustawę antydyskryminacyjną, która implementuje te same dyrektywy unijne. W czwartek poprawki do niej wprowadził Senat. - Nie odstąpimy od projektu Izabeli Jarugi-Nowackiej, bo te ustawy zasadniczo się od siebie różnią. W projekcie rządowym nie dokonano rzeczy najważniejszej: nie powołano niezależnej instytucji do przeciwdziałania dyskryminacji - wyjaśniła.
pap, ps