"Nie rozumiem, co skłoniło załogę do lądowania"

"Nie rozumiem, co skłoniło załogę do lądowania"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia 
- W dalszym ciągu nie jestem w stanie zrozumieć, co skłoniło załogę, która pomimo tych wszystkich jednoznacznych braków w informacjach, zdecydowała się podchodzić do lądowania w takich warunkach - mówił w RMF FM pułkownik Piotr Łukaszewicz. - Jak bardzo musieli być zdeterminowani, żeby wykonać to zadanie? - pytał retorycznie.
Na pytanie czy nie zastanawia go, dlaczego w kokpicie dwa razy padły komendy "odchodzimy ", a mimo to tupolew cały czas opadał, Łukaszewicz odparł: - To co powiem, będzie spekulacją, to jest niewątpliwie w dalszym ciągu przedmiotem badania komisji - zaczął. -  Jaki wpływ miało wykorzystanie autopilota na zaplanowane przez dowódcę załogi odejście na drugi krąg w automacie. Pytanie czy automat zadziałał, jeżeli został naciśnięty przycisk uruchomienia odejścia i kiedy załoga zorientowała się, że nie działa i przeszła na sterowanie ręczne. To, co wiemy na pewno, to to, że zrobili to za późno - dodał.

Łukaszewiczowi trudno było stwierdzić, czy "jest tak, że jak się naciska ten przycisk odejścia w automacie, to brak reakcji samolotu jest natychmiast odczuwalny przez pilota". - Ale sądzę, że jego zachowanie się nie zmienia. Myślę, że w bardzo krótkim czasie powinna nastąpić reakcja w postaci wyrównania toru lotu, czyli przerwania zniżania i zwiększenia obrotów silnika. To są reakcje, które są zauważalne, a przynajmniej powinny być - ocenił.

Pułkownik powiedział również, że "ma głębokie przekonanie co do jednej rzeczy". - Gdyby ten samolot zniżał się z prawidłową prędkością i był na wysokości 100 metrów nad poziomem lotniska, i w tym momencie zapadłaby decyzja o przejściu na drugi krąg i zostałaby wprowadzona w odpowiednim czasie, to na pewno załoga i pasażerowie mieliby szanse na to, by przeżyć - stwierdził Łukaszewicz.

rmf fm, ps