Platforma silna słabością rywali

Platforma silna słabością rywali

Dodano:   /  Zmieniono: 
System polityczny w Polsce, który dał w Sejmie zaowocował układem 2 plus 2 w Sejmie, może po następnych wyborach zostać zachowany. Do parlamentarnej czwórki może co najwyżej dołączyć jeszcze jeden, mniejszy gracz, ale nie ma specjalnych szans na to, aby karty nie były rozdawane przez Platformę Obywatelską, lub Prawo i Sprawiedliwość. Regulacje prawne - czyli ordynacja wyborcza do Sejmu, zasady finansowania działalności partyjnej i progi wyborcze skutecznie betonują polską scenę polityczną.
Od lat w polskiej polityce widzimy te same twarze, te same układy i te same problemy, które w skrócie polegają na tym, jak pokonać głównego konkurenta i jak dotrwać na zajmowanych pozycjach do następnych wyborów. Jak trudno wskoczyć do centralnej polityki i zająć "biorące" miejsce, pokazały losy Prawicy Rzeczpospolitej, a także Polski XXI/Polski Plus. Nie przekroczenie progu 5-procentowego lub, w ostateczności, 3-procentowego (nie daje mandatów, ale zapewnia finansowanie z budżetu państwa) kończy się zazwyczaj całkowitym zniknięciem ze sceny politycznej (vide Samoobrona i LPR).

Pewną szansę na prześlizgnięcie się przez próg ma PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która może się stać formacją drugiego wyboru dla wyborców PO i PiS. W przeciwieństwie do Ruchu Poparcia Janusza Palikota PJN nie zaczyna zupełnie od zera. Nie ma wprawdzie pieniędzy i struktur, ale ma klub sejmowy i wiele rozpoznawalnych twarzy. Jeżeli PJN nie będzie zbyt bardzo upodabniała się do PiS, to ma szansę na to, by przekuć 6-8 procent poparcia na mandaty w przyszłej kadencji parlamentu. Dodatkowe „punkty" PJN zdobyła dzięki zakazowi płatnych reklam wyborczych w mediach elektronicznych i obniżeniu środków na finansowanie partii politycznych – dzięki czemu uboga PJN skróciła finansowy dystans do najsilniejszych graczy. Jeżeli Joannie Kluzik-Rostkowskiej uda się tak lawirować pomiędzy dwoma wielkimi partiami, aby jej formacji nie zgniotły, ale wypchnęły ku górze, to może się okazać w listopadzie, że to ona będzie najpoważniejszym partnerem do rozmów koalicyjnych.

Zagadką jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. W dalszym ciągu nie wiemy, z jakim programem lewica planuje pójść do wyborów jesiennych. Jedynym źródłem informacji o SLD jest discopolowa narracja Grzegorza Napieralskiego. To jednak za mało, by odpowiedzieć na pytanie czy będzie to twarz zrewitalizowanego Leszka Millera, który okazał się jednym z czołowych polskich… liberałów, czy może SLD sięgnie po pomoc młodej, gniewnej lewicy skupionej wokół "Krytyki Politycznej". SLD nawet bez wyrazistości zyskuje wprawdzie na starciu PO i PiS, ale ta tendencja może się odwrócić. A wynik poniżej 12% będzie klęską.

Najpoważniejszy problem ma oczywiście Platforma Obywatelska. Katastrofa smoleńska, raport MAK, i złe rozegranie sprawy OFE dramatycznie odbiło się na notowaniach PO. Różnica pomiędzy Platformą a PiS zmniejszyła się do mniej niż dziesięciu punktów procentowych – a przy takim wyniku Donald Tusk, by rządzić w warunkach większości parlamentarnej, będzie musiał porozumieć się nie z jednym partnerem koalicyjnym, ale z co najmniej dwoma. To nie koniec problemów – jest jeszcze konflikt na linii premier - marszałek Sejmu. I nie jest to już tylko spór prestiżowy i ambicjonalny - coraz wyraźniej widać, że tu chodzi o panowanie nad partią, a nawet więcej - o wizję polityczną, która ma się przenieść na zarządzanie państwem.

PO ma jednak jeden poważny atut - jest nim słabość politycznych konkurentów.. Na razie jest to atut przesądzający o układzie sił na polskiej scenie politycznej.