Efekty działań Pitery? "Znikome, żeby nie powiedzieć żałosne"

Efekty działań Pitery? "Znikome, żeby nie powiedzieć żałosne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Julia Pitera (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Działacze ugrupowania Polska Jest Najważniejsza oceniając we wtorek efekty pracy minister ds. walki z korupcją Julii Pitery stwierdzili, że są one "znikome, żeby nie powiedzieć żałosne".

- Mamy jedno ministerstwo, które jest ministerstwem jak w Monty Pythonie - jest, ale czym się zajmuje, tego tak naprawdę nikt nie wie - powiedział rzecznik klubu PJN Lucjan Karasiewicz. Dodał, że jego ugrupowanie "próbowało dociec, czym zajmuje się minister Pitera", jednak nie udało mu się.

Biorący udział w konferencji europoseł PJN Marek Migalski zaznaczył, że Pitera jest sekretarzem stanu - ministrem w kancelarii premiera. - Odczytam pełny tytuł: Pełnomocnik Rządu ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych. Pytamy się, gdzie jest owo opracowanie? Słowem - co pani minister zrobiła w ciągu 3,5 roku? - pytał. Migalski powiedział, że pod koniec lutego dyrektor jego biura Adam Skowron wysłał do minister ds. walki z korupcją pismo z pytaniami m.in. czym się zajmuje jej biuro, ile osób zatrudnia i na czym polega jego praca.

Według Migalskiego Pitera w odpowiedzi napisała, że "jest oburzona i uważa za nieetyczne", że Skowron nie poinformował w piśmie o pełnionych przez siebie funkcjach. - O tym, że jest dyrektorem mojego biura, aktywnym i czynnym politykiem naszej partii, pełnomocnikiem PJN w woj. śląskim i że jest pracownikiem firmy PR - nota bene akurat już nie jest - wyliczał europoseł. Według niego zachowanie Pitery jest "skandaliczne z kilku powodów". - Po pierwsze, dyrektor mojego biura skierował zapytanie do pani pełnomocnik, dostał natomiast odpowiedź od pani poseł, z jej biura na papierze firmowym pani poseł - zaznaczył. Jego zdaniem oznacza to, że Pitera "nie ma najmniejszego pojęcia, jak wygląda praca pani minister, nie wie, co oznacza ewidencja, odpowiada jako inna osoba na pytanie, które dostaje w innym trybie". Według Migalskiego Pitera nie odpowiedziała na postawione jej pytania, które potraktowała jako "podchwytliwe", bo adresat pisma "nie ujawnił się ze swoimi preferencjami politycznymi". Według Migalskiego ustawa o dostępie do informacji publicznej nie wymaga od osoby występującej o informacje przedstawiania, "jakie ma poglądy polityczne, do jakiej partii należy, czy u kogo pracuje".

Z kolei poseł Jacek Pilch przytoczył sytuację, w której wójt lub burmistrz odmówił dostępu do informacji publicznej obywatelowi, a w efekcie stracił stanowisko. - Więc wójtowi czy burmistrzowi nie wolno takich rzeczy robić, a pani minister najwyraźniej wolno - ironizował. Brak odpowiedzi na pytania to - mówił natomiast Migalski - "szczegół śmieszny, żałosny, który być może jest złamaniem prawa, choć o tym powinien zdecydować sąd". Jak dodał, minister "najwyraźniej ukrywa się z efektami swojej pracy". - Być może dlatego, że te efekty po 3,5 roku rządzenia są znikome, żeby nie powiedzieć żałosne - dodał. Tymczasem - jak mówił - "minister z partii, która ma w swoich szeregach Mira, Zbycha, senatora Ludwiczuka i tych, którzy przyznawali się w Wałbrzychu, że handlowali głosami, powinna być naprawdę zapracowana".

pap, ps