Sprawa Nangar Khel: nie będzie wizji lokalnej w Afganistanie

Sprawa Nangar Khel: nie będzie wizji lokalnej w Afganistanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. NATO)
Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił wniosek o przeprowadzenie wizji lokalnej w Afganistanie, której domagali się obrońcy części żołnierzy oskarżonych o ostrzelanie wioski Nangar Khel.
Sąd zakończył w środę przesłuchania świadków i rozpoczął zaliczanie obszernych akt sprawy połączone z odczytywaniem części zeznań i dokumentów. Po zakończeniu tej czynności przewód sądowy się skończy. Przed wydaniem wyroku pozostaną jeszcze mowy prokuratora i obrońców.

Sąd odrzucił wniosek o przeprowadzenie wizji lokalnej argumentując, że ze względu na upływ czasu nie da się przeprowadzić tego dowodu w sposób, który zapewniłby jego pełną wartość. Nie bez znaczenia w decyzji sądu była też kwestia zapewnienia bezpieczeństwa osobom, które miałyby się udać w okolice Nangar Khel.

"Karygodne zaniedbanie"

Obrońcy oskarżonych uważają, że niedokonanie takiej wizji przez polskiego prokuratora kontyngentu afgańskiego bezpośrednio po zdarzeniu to "karygodne zaniedbanie". Prokurator płk Jakub Mytych z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu już wcześniej był przeciw wnioskowi o wizję lokalną, uzasadniając, że jego zdaniem nie da się jej przeprowadzić. 

Siedmiu oskarżonych

W sprawie Nangar Khel na ławie oskarżonych zasiada siedmiu wojskowych: dowódca grupy kpt. Olgierd C. (nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Sześciu zostało oskarżonych o zbrodnię wojenną zabójstwa cywili, za co grozi kara dożywocia, siódmy - o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od pięciu do 15 lat pozbawienia wolności i - wyjątkowo - kara 25 lat więzienia. Oskarżeni byli aresztowani na pół roku od jesieni 2007 r. Obecnie odpowiadają z  wolnej stopy. Nie przyznają się do winy.

"Wiedzieli, że trafią w zabudowania"

Prokuratura zarzuca podsądnym ostrzelanie wioski Nangar Khel z  moździerza i z wielkokalibrowego karabinu maszynowego (wystrzelono co  najmniej 36 pocisków kalibru 12,7 mm). Oskarżenie głosi, że dokonano tego mimo iż ani mieszkańcy wioski, ani też nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia. W ocenie śledczych, żołnierze wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania - centrum i skraj wioski, widzieli poruszających się tam ludzi i bawiące się dzieci. Zdaniem prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w wytypowany cel".

"Winne wady broni"

Obrona żołnierzy twierdzi, że jedną z przyczyn tragedii były wady broni i pocisków, bo ich klienci mieli ostrzeliwać pobliskie wzgórze, gdzie ukrywali się talibańscy terroryści. Adwokaci stawiają również tezę, że to kontrwywiad "ukierunkował" śledztwo ws. ostrzału wioski. Mecenasi podnoszą także, że  rejon wioski Nangar Khel był jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc w strefie odpowiedzialności Polskiej Grupy Bojowej podczas pierwszej zmiany polskiego kontyngentu w  Afganistanie i przekonują, że w czasie tragedii w wiosce byli obecni rebelianci.

PAP, arb, zew