Lokalna anarchistyczna grupa "Nic o nas bez nas" zawiadomiła policję o możliwości popełnienia wykroczenia polegającego na agitacji wyborczej na terenie urzędu samorządu terytorialnego. - Myślę, że sądy mają chyba dużo do roboty w tym kraju i takimi sprawami nie powinny się zajmować, bo szkodliwość tego czynu jest totalnie minimalna - ocenił Skiba, komentując skierowanie do sądu wniosku w sprawie ukarania jego i pozostałej czwórki radnych. Skiba dodał, że pojawienie się na sesji kilku radnych ubranych w koszulki ze wspomnianym napisem nie było żadną zorganizowaną akcją. Wyjaśnił, że w dniach poprzedzających sesję odbyły się spotkania, na których członkom pomorskiego PO rozdawano koszulki. - Ludzie włożyli je, bo chcieli pokazać, że popierają Bronka Komorowskiego, ale przecież tam nie było żadnej agitacji: nikt np. nie rozdawał zdjęć czy ulotek - powiedział Skiba.
Rzeczniczka prasowa gdańskiej policji Aleksandra Siewert poinformowała, że zawiadomienie złożone przez grupę "Nic o nas bez nas" obejmowało także szóstego gdańskiego radnego PO - Jerzego Borowczaka. Jednak Borowczak w październiku 2010 r. został posłem i chroni go immunitet. Siewert poinformowała, że gdańska policja zwróciła się do Komendy Głównej Policji z wnioskiem o podjęcie działań zmierzających do uchylenia posłowi immunitetu. Sam Borowczak podkreśla, że zna przepis mówiący o zakazie agitacji w siedzibach samorządu, ale uznał, że pojawienie się na sesji rady we wspomnianej koszulce nie jest agitacją. - To było wyrażenie mojego zdania, ale nie agitacja. Agitacji żadnej nie robiłem - wyjaśnił dodając, że nie ma zamiaru "kryć się za immunitetem". - Jeśli sąd uzna, że złamałem prawo, to mnie ukarze, a ja się poddam tej karze - zapewnił. Borowczak poinformował też, że sam chce się zrzec immunitetu, by razem z kolegami stanąć przed sądem. - Byłem właśnie u marszałka Sejmu Grzegorz Schetyny z pytaniem o to, co mam zrobić, by uchylono mi immunitet: usłyszałem, że prawnik przygotuje mi odpowiednie dokumenty - dodał.
PAP, arb