Polityk PiS spotkał się w piątek z zespołem wyjaśniającym przyczyny katastrofy, którym kieruje Antoni Macierewicz. Brudziński był wśród polityków PiS towarzyszących prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w Smoleńsku 10 kwietnia - po tym jak doszło do katastrofy samolotu.
Ciało prezydenta - według niego - zostało "przeniesione i po prostu zrzucone kilkanaście metrów dalej na błoto". Po raz kolejny wyraził opinię, że premier Tusk, który w dniu katastrofy był w Smoleńsku, powinien "zamiast ściskać się z Putinem" zażądać od niego, aby ciało polskiego prezydenta znalazło się natychmiast w godnym miejscu. Podtrzymał swój zarzut, że premier Tusk "stracił jakiekolwiek moralne kwalifikacje do tego, żeby być premierem polskiego rządu czy w ogóle funkcjonować w polskiej polityce".
Rzecznik rządu Paweł Graś w miniony poniedziałek w "Kropce nad i" w TVN24 odpierał zarzuty Brudzińskiego, który również w niedawnym wywiadzie dla "Dużego Formatu" zarzucił premierowi, że ciało Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku było traktowane w nieodpowiedni sposób. - W obliczu takiej tragedii wszyscy są równi. Tam zginęło 96 osób i wszyscy byli traktowani dokładnie tak samo. Tam nie było równych i równiejszych. Ciało pana prezydenta Kaczyńskiego wbrew temu, co jeszcze kiedyś opowiadał pan Brudziński, nie leżało w błocie, ale jak inne ciała na noszach - powiedział Graś.
Podkreślił, że 10 kwietnia przez cały dzień przebywali na miejscu katastrofy pracownicy Kancelarii Prezydenta, którzy - jego zdaniem - mogli w tej sprawie coś zrobić, jeśli uznawali, że jest z tym jakiś problem.pap, ps