Raport komisji Olewnika: policja wprowadzała w błąd

Raport komisji Olewnika: policja wprowadzała w błąd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Biernacki: komisja pracowała ponad podziałami (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Szefostwo policji i MSWiA mogły być wprowadzane w błąd przez niższe szczeble policji w sprawie Krzysztofa Olewnika - takie ustalenie ma się znaleźć w raporcie sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności porwania i zabójstwa Olewnika. Zarys dokumentu poznała PAP.
Szef komisji Marek Biernacki (PO), który podkreśla, że komisja pracowała zgodnie i ponad podziałami politycznymi, przedstawi posłom raport w przyszłym tygodniu. Na 10 maja zaplanowano dyskusję nad projektem, potem posłowie będą mogli zgłosić poprawki. Głosowanie nad raportem zaplanowano na 13 maja. Potem trafi on do marszałka Sejmu i  będzie poddany pod głosowanie całej izby. Jak podkreślają członkowie komisji, część zmian w prawie już nastąpiła, nad innymi trwają prace. Prokurator Generalny Andrzej Seremet także zapowiedział zmianę prokuratorskiej praktyki w sprawach dotyczących porwań. W zamyśle pozostają zmiany w zasadach pracy operacyjnej policji oraz przepisach o ochronie tajemnic.

Odpowiedzialność tylko historyczna

Projekt raportu zawiera analizę błędów oraz wnioski personalne, kto powinien ponieść odpowiedzialność za zaniedbania w sprawie Krzysztofa Olewnika, i systemowe - o patologiach i zmianach w prawie. Lista odpowiedzialnych za zaniedbania może się okazać długa, ale zarazem może ona w części pozostać jedynie dokumentem historycznym - ewentualna możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej prokuratorów jest już przedawniona. Zarzuty karne w sprawie usłyszeli policjanci z Radomia - m.in. emerytowany już komisarz Remigiusz M., szef grupy ścigającej porywaczy.

Krzysztof Olewnik, porwany w październiku 2001 r. syn mazowieckiego biznesmena, był przez policję i prokuraturę nieskutecznie poszukiwany przez kilka lat. W trakcie śledztwa prowadzonego w prokuraturze w  Sierpcu do 2005 r. nie udawało się wpaść na trop porywaczy. Już wówczas rodzina zabiegała o przekazanie sprawy do Warszawy. Mijały kolejne miesiące, a postępów wciąż nie było. Tymczasem rodzina Olewników przekazała porywaczom 300 tysięcy euro okupu - nie przyniosło to  oczekiwanego efektu. Kilka miesięcy późnej Krzysztof Olewnik został zamordowany.

Czasy Janika i Kalisza

W raporcie komisji ma się znaleźć stwierdzenie, że w pierwszym okresie prowadzenia śledztwa ministrowie spraw wewnętrznych oraz  szefostwo policji byli wprowadzani w błąd. Chodzi o okres, gdy ministrami w rządach SLD-UP byli Krzysztof Janik i Ryszard Kalisz. "Istotny fragment raportu ma dotyczyć nieprawidłowości w kontaktach między Biurem Spraw Kryminalnych mazowieckiej komendy wojewódzkiej, policyjnymi władzami z Radomia i Płocka, a komendą główną i MSWiA" -  informuje PAP jeden z członków komisji śledczej. Nie wiadomo, czy  komisja uzna to za celowe działanie, czy za błędy policji wynikające z  nieumyślnych nieprawidłowości w pracy.

Śledztwo przyspieszyło, Olewnik nie żył

Śledztwo w sprawie porwania Olewnika przyspieszyło, gdy sprawa trafiła w ręce prokuratora Radosława Wasilewskiego z wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dziś wiadomo, że w tym okresie Krzysztof Olewnik już nie żył. Komisja krytycznie oceniała wcześniejsze częste zmiany prokuratorów referentów tej sprawy. Dzięki wnikliwszej niż poprzednio analizie dowodów i zmianie ekipy policyjnej z radomskiej na warszawską udało się zatrzymać osoby uznane za porywaczy i zabójców. Śledztwo przekazano do prokuratury w  Olsztynie. Obecnie nieprawidłowości i zaniechania w całej sprawie bada Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.

Wcześniej, w latach 2001-05 podejrzane rzeczy działy się z aktami sprawy: z parkingu w stolicy skradziono policyjne auto z materiałami śledztwa (prokuratura umorzyła dochodzenie, choć policjanci konwojujący akta początkowo mieli w nim przedstawione zarzuty). Kolejne niezwykłe zdarzenia w sprawie to samobójstwa trzech sprawców zbrodni: herszta bandy Wojciecha Franiewskiego (powiesił się po zatrzymaniu) oraz  Sławomira Kościuka (odebrał sobie życie w celi po ogłoszeniu wyroku dożywocia) i Roberta Pazika (także powiesił się w areszcie) oraz  strażnika więziennego pilnującego kilku ze skazanych w sprawie. Prokuratura umorzyła śledztwa w tych sprawach uznając, że nie było udziału osób trzecich w targnięciu się Franiewskiego, Kościuka i Pazika na ich życie.

zew, PAP