"Wizyta ABW o świcie to ewidentna represja"

"Wizyta ABW o świcie to ewidentna represja"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce służby trzymają się mocno (fot. ABW) 
- Żartowanie w tym kraju nie powinno skutkować sankcjami. Wizyta przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o świcie jest ewidentnie represją - tak sprawę zamknięcia serwisu antykomor.pl komentuje Jarosław Lipszyc, prezes Fundacji Nowoczesna Polska.
Sprawę niedawno zamkniętej, krytycznej wobec prezydenta Bronisława Komorowskiego, strony antyKomor.pl, Lipszyc taktuje jako "swego rodzaju skandal". - Fakt, że prezydent za pośrednictwem prof. Tomasza Nałęcza wstawił się za autorem strony, jest dla mnie jednoznaczny - to być może nie są ładne ani mądre żarty, ale żartowanie w tym kraju nie powinno skutkować sankcjami. A jeżeli chodzi o ewentualne naruszenie dóbr osobistych prezydenta, to stoję na stanowisku, że najpierw powinien być wyrok sądowy, a potem ewentualnie represje. A wizyta przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o świcie jest ewidentnie represją. Prokuratura ma do dyspozycji wiele środków mniej inwazyjnych, właściwszych do stosowania w sprawie tak błahej - podkreśla Lipszyc.

"Sytuacja wymaga naprawy"

- Sądzę jednak, że sprawa strony antykomor pl. to wypadek przy pracy, a nie wyraz kierunku polityki rządu. Można tu zacytować angielskie przysłowie: "nigdy nie przypisuj złej woli tego, co da się wytłumaczyć czyjąś głupotą" - dodaje prezes FNP, który w ostatnich dniach rozmawiał o swobodach obywatelskich m.in. w internecie, z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem Michałem Bonim.

Lipszyc dodje, że tematem poniedziałkowego spotkania z Bonim była przede wszystkim retencja danych: jakie informacje o obywatelach są przechowywane, w jaki sposób i jak długo. - Rozmawialiśmy m.in. o ilości zapytań ze strony różnych służb o nasze bilingi komórkowe, a także o wykorzystaniu geolokacji. Jeżeli każdy policjant w tym kraju może o dowolnej porze sprawdzić, gdzie jestem, to sytuacja zdecydowanie wymaga naprawy – ocenia.

"Musi być kontrola nad danymi"

Jego zdaniem spór o dane ma „trzy osie". - Służby mundurowe chcą, aby zbierać wszystkie dane i by dostęp do nich był dla służb nieograniczony. Przedstawiciele firm telekomunikacyjnych wskazują natomiast na fakt, że gromadzenie i przechowywanie takich danych generuje poważne koszty i chcą, aby służby musiały płacić za ich pobieranie podatek VAT. Nie chodzi o to, aby policjant płacił firmie telekomunikacyjnej, raczej o to, aby bardziej kontrolować dostęp do takich danych. Jeżeli operacja zasięgnięcia informacji o tym, z kim rozmawiam i gdzie obecnie przebywam, jest dla policjanta bezpłatna, to oczywiście on z tego korzysta bardzo chętnie, niezależnie, czy ma do takich działań odpowiednie uzasadnienie, czy też nie ma. Innym rozwiązaniem jest wprowadzenie obowiązku uzyskania zgody prokuratora przed przekazaniem policjantowi danych o obywatelu, co mi osobiście wydaje się rozsądne. Musi być jakaś forma kontroli nad takimi działaniami - mówi Lipszyc.

Władza podgląda rekordowo

- Wydaje się, że w tej dyskusji następuje zbliżenie stanowisk, mimo że jest to proces bardzo powolny. Wygląda na to, że rząd zaczyna przyjmować do wiadomości, że kontrola nad obywatelami poszła jednak u nas za daleko. W zeszłym roku w Polsce było 1,3 mln zapytań o bilingi i lokalizację, najwięcej w Europie. Skala tego podglądania obywateli przez służby przekracza granice rozsądku – krytykuje Lipszyc.

Nawiązując z kolei do spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, Lipszyc ocenia, że "rząd po raz pierwszy w sposób tak jasny i klarowany zadeklarował kierunek swojej polityki w sferze zarządzania przez państwo informacją".- Fakt, że premier Tusk opowiedział się za udostępnieniem dla powszechnego korzystania informacji publicznych, tworzonych i finansowanych przez państwo jak raporty, mapy, dane demograficzne i o przestępczości, po to, aby każdy obywatel mógł z nich korzystać w wybrany przez siebie sposób, to ogromny krok do przodu. Takie rozwiązanie jest etycznie słuszne - za informacje wytworzone przez państwo zapłaciliśmy już raz w podatkach, nie można zamieniać państwa w sklep z informacjami dostępnych tylko dla tych, których na to stać - dodaje Jarosław Lipszyc.

zew, PAP