Bohaterowie z Nangar Khel?

Bohaterowie z Nangar Khel?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Żołnierze uniewinnieni w sprawie ostrzału wioski Nangar Khel to dla ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przykład „dobrej, żołnierskiej roboty”. To zaskakujące oświadczenie – i nie za bardzo wiadomo, czy chodzi o to, że mimo niesprawnego moździerza żołnierze zabili „tylko” osiem osób, czy może dowodem dobrej żołnierskiej roboty jest to, że zabili owe osiem osób przypadkiem.
Sprawa Nangar Khel była w historii polskiego wojska precedensowa i psuła nam nieco dobre mniemanie o samych sobie. Oto nasi żołnierze, z orzełkami na czapkach i biało-czerwonymi flagami na ramieniu, którzy od co najmniej dwustu lat walczą na całym świecie jedynie w słusznych sprawach – teraz zostali oskarżeni o zbrodnię wojenną. Tzn. że nagle staliśmy się „tymi złymi" – co było doświadczeniem nowym, a zarazem nieprzyjemnym. Nic dziwnego więc, że gdy sąd wojskowy uznał, iż nasi żołnierze jednak „tymi złymi” nie byli – wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Raz jeszcze okazało się, iż – jak śpiewał niegdyś „Kult” – „jesteśmy po stronie słusznej”. To świetnie – również się cieszę.

Tylko czy w związku z faktem, iż nasi żołnierze zabili osiem osób (w tym troje dzieci) przypadkiem – a nie z premedytacją – wynika, że trzeba od razu odchylić wahadło w drugą stronę, i tak jak wcześniej prokuratorzy mówili o „zbrodniarzach", tak teraz mamy ich nazywać „bohaterami”? Wyrok sądu nie oznacza, że cywile w Nangar Khel nie zginęli z rąk polskich żołnierzy – oznacza tylko (i zarazem aż), że polscy żołnierze nie pojechali do Nangar Khel strzelać do cywilów. Z jakichś powodów jednak ich ostrzelali. To prawda – w realiach wojny asymetrycznej trudno jest rozpoznać kto jest postronnym obserwatorem, a kto naszym przeciwnikiem – bo przeciwnicy nie noszą mundurów i w związku z tym idealnie wtapiają się w tło. Ale nawet to nie zmienia faktu, że w Nangar Khel zginęły dzieci, które talibami na pewno nie były. Polscy żołnierze nie popełnili zbrodni wojennej – ale zabili niewinnych ludzi.

Sposób zatrzymania podejrzanych o popełnienie zbrodni wojennej w Nangar Khel (żandarmeria wpadająca do domu, kajdanki, przeszukiwanie mieszkań żołnierzy na oczach ich małych dzieci) był karygodny. Żołnierzy potraktowano jak pospolitych przestępców – i teraz ktoś powinien ich za to przeprosić. Ale czy to, że żołnierzy niewątpliwie skrzywdzono czyni ich od razu bohaterami? Czy jeśli kierowca potrąci kogoś śmiertelnie na drodze, zostanie potraktowany jak przestępca, a potem sąd orzeknie, że kierowca nie potrącił pieszego z premedytacją – czy wówczas zaczynamy nazywać kierowcę bohaterem? Nie? No właśnie.

Z wyroku w sprawie Nangar Khel możemy się cieszyć – ale powinniśmy to robić powściągliwie. Bo pasując żołnierzy na wzór żołnierskich cnót możemy wyrządzić im krzywdę. Chor. Andrzej Osiecki – jeden z uniewinnionych żołnierzy – w rozmowie z RMF FM wyznaje, że nie czuje wyrzutów sumienia. Po czym dodaje, że sprawa Nangar Khel była tragedią przede wszystkim dla niego i jego kolegów. Dopiero potem zauważa, że była to tragedia również dla ofiar ostrzału. A ja wolałbym, żeby polscy żołnierze najpierw współczuli dzieciom, które zginęły w wyniku ich ostrzału – a dopiero potem sobie. Mam zbyt duże wymagania?