"Lepiej szkolić się w Moskwie, niż się obrażać"

"Lepiej szkolić się w Moskwie, niż się obrażać"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. WPROST 
Niestety kilka lat temu w 36. pułku zaniechano szkoleń pilotów Tu-154M na symulatorach, a wydaje się, że ćwiczenie na symulatorze w Moskwie jest lepsze niż obrażanie się, że symulator jest w Moskwie - mówił w Senacie szef MSWiA Jerzy Miller, gdzie trwa debata na temat ustaleń polskiej komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej. Obecny jest też szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski.
Miller zaprezentował senatorom ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczył i która w piątek przedstawiła swoje ustalenia i zalecenia. Ocenił, że jeśli chcemy zadbać o bezpieczeństwo naszych lotów, należy rygorystycznie przestrzegać procedur i regularnie szkolić lotników - także z lotów w trudnych warunkach.

- Nie da się szkolić pilotów z zachowania w krytycznych warunkach bez symulatora. Mówi się, że pilot musi się kilka razy "rozbić" na symulatorze, by umieć się dobrze zachować w krytycznej chwili. Niestety kilka lat temu zaniechano szkoleń na symulatorach, a wydaje się, że ćwiczenie na symulatorze w Moskwie jest lepsze niż obrażanie się, że symulator jest w Moskwie - powiedział szef MSWiA. Podkreślił zarazem, że aby szkolenie było efektywne, specpułk musi być zorganizowany tak, aby był na to przewidziany czas. - Nie da się szkolić, gdy co chwilę ma się kolejny wylot - dodał.

"Chcemy polskich badań wraku"

Prokuratura wojskowa zwróciła się do strony rosyjskiej o możliwość przebadania we wrześniu przez polskich ekspertów wraku Tu-154M w Smoleńsku - powiedział naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski. Ujawnił, że w poniedziałek prokuratura zwróciła się do strony rosyjskiej z kolejnym wnioskiem o pomoc prawną. Polska chce, aby z udziałem naszych specjalistów dokonać oględzin wraku oraz urządzeń samolotowych, będących w dyspozycji rosyjskiego komitetu śledczego. - Nie było to możliwe przed uzyskaniem raportu komisji Millera oraz ekspertyzy firmy ATM dotyczącej polskiej czarnej skrzynki - podkreślił naczelny prokurator wojskowy. Jak dodał, polska prokuratura skompletowała zespół biegłych, którzy na potrzeby prokuratorskiego śledztwa przebadają wrak - niezależnie od badań komisji Millera, które dla prokuratury są zwykłym dowodem z dokumentu, nie zaś - ekspertyzą biegłego. Parulski powiedział, że prokuratura chciałaby, aby takie badania nastąpiły we wrześniu.

Prokuratura chciałaby też przesłuchania kolejnych kilkunastu rosyjskich świadków, co miałoby nastąpić tak jak poprzednio - na terenie Federacji Rosyjskiej, przez rosyjskiego śledczego, z udziałem polskiego prokuratora. - Zakres przesłuchań będzie zależał od tego, kiedy i jakie dokumenty prześle nam strona rosyjska w ramach pomocy prawnej, o którą się zwróciliśmy - dodał. Parulski poinformował też, że obecnie prokuratura skupia się na weryfikacji procesu szkolenia w 36. pułku - także w kontekście informacji udzielonej przez komisję Millera, że aktualne uprawnienia lotnicze z załogi Tu-154M miał tylko technik pokładowy. Jak informował senatorów naczelny prokurator wojskowy, prowadzący śledztwo czekają na 6 istotnych opinii: 3 fonoskopijne od Instytutu Ekspertyz Sądowych (jedna dotyczy rejestratora dźwięku z Tu-154M, druga z polskiego Jaka-40, trzecia - nagrania z wieży w Smoleńsku). Trzy kolejne to: opinie genetyczne dot. identyfikacji ciał, opinia psychologiczna dotycząca sylwetek psychologicznych członków załogi samolotu oraz opinia z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji dotycząca nośników elektronicznych zabezpieczonych na Okęciu.

Co wynika z raportu

Z przedstawionego w miniony piątek raportu komisji Millera wynika m.in., że załoga Tu-154M, który 10 kwietnia ubiegłego roku rozbił się pod Smoleńskiem, chciała wykonać jedynie próbne podejście do lądowania, nie wykonała jednak automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w wyszkoleniu w 36. pułku. Komisja stwierdziła m.in., że piloci przewożący najważniejsze osoby w państwie nie ćwiczyli na symulatorach lądowania w skrajnie trudnych warunkach, przy wykorzystaniu systemu TAWS. Eksperci podkreślili też w dokumencie, że były braki w szkoleniu dotyczącym współpracy załogi pomiędzy sobą - efektem było to, że dowódca załogi był "nadmiernie obciążony". Wskazali również na nieprawidłowości w wyposażeniu lotniska i pracy rosyjskich kontrolerów - m.in. polska załoga mylnie była informowana, że jest na właściwej ścieżce i kursie. Według komisji, nie było bezpośrednich zewnętrznych nacisków na załogę, by lądowała w Smoleńsku; dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik w końcowej fazie lotu był w kokpicie Tu-154M, nie ingerował jednak w działanie ani kapitana, ani załogi. W efekcie raportu do dymisji podał się minister obrony narodowej Bogdan Klich. Media spekulują o kolejnych dymisjach w wojsku związanych z ustaleniami komisji Millera. 

Dyskutowała komisja

O raporcie na temat katastrofy przygotowanym przez komisję kierowaną przez Millera dyskutowali w środę także posłowie sejmowej komisji obrony. W minionym tygodniu Naczelny Prokurator Wojskowy Krzysztof Parulski ujawnił - nie podając szczegółów - że prokuratura wojskowa zamierza stawiać zarzuty w śledztwie smoleńskim w wątku wojskowym.

pap, ps