Eurodeputowany PJN tłumaczył, że deklaracja powstała po to, aby jak najszybciej wesprzeć dążenia niepodległościowe na Białorusi. - Chodzi o to, aby zadeklarować już teraz, że bez względu na to, czy po wyborach znajdziemy się w opozycji, czy też będziemy częścią koalicji rządowej, będziemy wspierać wspólnie te dążenia - tłumaczył Migalski. Deklaracja zostanie wysłana do szefów: PiS - Jarosława Kaczyńskiego, SLD - Grzegorza Napieralskiego, PSL - Waldemara Pawlaka, PO - premiera Donalda Tuska oraz PJN - Pawła Kowala.
Kowal, odnosząc się do propozycji Migalskiego, ocenił, że to "bardzo dobra inicjatywa, aby polscy politycy najważniejszych partii politycznych wypowiedzieli się w tej kwestii jednym głosem". Szef PJN podkreślił, że polską marką miała być solidarność oraz troska o prawa człowieka i wolną prasę, a tymczasem - jak mówił - w świat pójdzie informacja, że nasz kraj "w takiej sprawie nie potrafi się zachować". - Nic nie służy tak źle opinii o Polsce jako kraju, który jest przywiązany do wolności i solidarności, jak właśnie taki incydent - ocenił. - Bo łatwo się rysuje 10 czy 6 - już nie pamiętam ile - strzałek do góry, ale wtedy gdy przychodzi naprawdę pokazać, że Polska stoi po stronie wartości, optymizmu i chce zaszczepić optymizm obywatelom na Białorusi, to się wykonuje rzeczy, za które my się potem czerwienimy w całej Europie - dodał, odnosząc się do logo polskiej prezydencji.
Kowal oświadczył też, że w sprawie przekazania przez polską prokuraturę białoruskim śledczym informacji o opozycjonistach z tego kraju "chciałby usłyszeć głos" osób nadzorujących prokuraturę oraz ministra sprawiedliwości. Zachęcił również MSZ do tego, aby resort wystosował do innych urzędów "ponaglenia", a także instrukcje i porady dla wymiaru sprawiedliwości "w związku z tym, jak mamy się obchodzić w związku ze sprawami, gdzie mamy poważne naruszenia praw człowieka". - Bo to nie jest tylko kwestia Białorusi, to jest kwestia wielu innych krajów - zaznaczył. Dodał, że jeśli Polska promuje się "mając na sztandarze solidarność i wolność, to wtedy musi być na poważnie", bo inaczej "ośmieszamy się".
Z kolei Migalski stwierdził, że PJN oczekuje wyciągnięcia personalnych konsekwencji w stosunku do tych osób, które zawiniły oraz wyciągnięcia wniosków "z tego haniebnego, niedobrego i niegodnego polskiego urzędnika zachowania". Tłumaczył, że jest to apel do prokuratora generalnego. - Politycy nie mogą w tej materii zrobić nic więcej, jak tylko apelować, bo prokuratura jest niezależna. Nie powinna być jednak niezależna od zdrowego rozsądku i polskiej racji stanu - podkreślił. Tłumaczył też, że trudno jest mu ocenić, czy działanie urzędnika było zgodne, czy niezgodne z prawem. Gdyby jednak okazało się, że zostały naruszone dobre obyczaje i zdrowy rozsądek, prokurator generalny powinien zwolnić winnego.
PAP, arb