Arcybiskup: bicie piany i pozory, gdy trzeba pójść do fundamentów

Arcybiskup: bicie piany i pozory, gdy trzeba pójść do fundamentów

Dodano:   /  Zmieniono: 
bp Józef Michalik (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- Bierność i podziały wewnętrzne to prawdziwe współczesne zagrożenia w Polsce – mówił homilii wygłoszonej podczas sumy, będącej głównym punktem uroczystości święta Matki Bożej Jasnogórskiej, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik.
Przewodniczący KEP wskazywał, że w obecnym świecie jest wiele prawdziwych braków i niebezpieczeństw, o których trzeba mówić i je wskazywać, ale – jak ocenił - są też promowane sztuczne zagrożenia. - Bije się niekiedy pianę, by zasłonić prawdę, stwarza się pewne pozory rozwiązywania problemów społecznych i moralnych, a właściwie trzeba pójść do fundamentów, do źródeł i szukać prawdziwych niebezpieczeństw – mówił.

"Kościół nie będzie »wielkim milczącym« w kampanii"

Arcybiskup przytoczył relacjonowaną niedawno w mediach scenę, gdy rolnik zrozpaczony zniszczeniami w jego gospodarstwie pytał premiera, jak żyć. - To jest prawdziwy dramat, jak żyć, ale odpowiedź na to pytanie nie leży w sercu innego człowieka – jest we mnie. Nie wolno zrzucać odpowiedzialności, załamywać się, trzeba domagać się pomocy, ale odpowiedź jest we mnie – mówił abp Michalik, wskazując, że to bierność i pasywność są prawdziwym niebezpieczeństwem.

Niebezpieczny podział

- Drugie niebezpieczeństwo to podział wewnętrzny – wysiłki mają być jednoczone. Mnie niezwykle boli to, że nie ma ustalonych priorytetów, które wszystkie grupy, wszystkie partie chciałyby podjąć i razem promować, że jest walka o wydzieranie sobie, kto ma rację, kto ma większe szanse, kto ma większe słupki statystyk, a nie ma, kto więcej chce robić wspólnie – z drugą grupą, drugim człowiekiem dla dobra tej rzeczywistości, którą jest Polska – zaakcentował.

Abp Michalik uznał, że droga zaangażowania, oznaczająca odrzucenie pasywności, jest drogą do odkrywania godności człowieka, chrześcijanina i Polaka. Podkreślił, śladem niedawnych madryckich słów papieża Benedykta XVI do młodzieży, że chrześcijanom potrzebna jest odwaga. - Dzisiaj papież zachęca młodych i nas wszystkich do odważnego głoszenia Ewangelii, głoszenia prawdy chrystusowej, dawania świadectwa – zaznaczył.

Kontra krzykliwym mniejszościom...

Jak ocenił, swoje wizje coraz częściej narzucają społeczeństwu krzykliwe mniejszości. - Oni mają prawo do mówienia, ale większość, wszyscy mamy powiedzieć, że liczy się małżeństwo kobiety i mężczyzny, że możliwe jest wytrwanie w jedności małżeńskiej bez wizji rozwodów. Trzeba stawać w prawdzie, bronić poczętego życia, mówić, że tylko w godny sposób poczęcie człowieka jest uszlachetnieniem doli ludzkiej, a nie sztuczne – przekonywał.

Hierarcha podkreślił, że broniąc życia, rodziny czy Kościoła, należy czynić to inaczej, niż robią to wrogowie Kościoła. - Nie iść na to pole krzyku, brudnego słowa, znieważenia. Chrześcijanie zdobyli pierwszy świat, bo przez trzysta lat żyli po chrześcijańsku i pogańskie rodziny obudziły się chrześcijańskimi. Nie wchodźmy na pola wyznaczone nam przez wrogów Boga i Kościoła – zaapelował. Jak dodał, należy domagać się sprawiedliwości od innych, ale dawać jej przykład samemu.

...i socjalizmowi

Arcybiskup skrytykował przy tym ideologię socjalizmu, która głosząc pomoc człowiekowi, jak mówił, „przynosi klęskę wszędzie po dłuższym pobycie". - Dzisiaj także socjalistyczne ideologie przestały się troszczyć o to, co głoszą, a zeszły do walki kulturowej, ideologicznej z moralnością, z koncepcją człowieka, z wiarą – ocenił diagnozując, że głównym motorem działań tych ideologii są głosy podczas wyborów.

"Kościół nie może zamykać oczu"

Arcybiskup nawiązał również do słów komunikatu z czwartkowych obrad Rady Biskupów Diecezjalnych na Jasnej Górze, że „oczekiwanie, że Kościół stanie się »wielkim milczącym« na czas kampanii (wyborczej – red.) nie ma uzasadnienia w nauce społecznej Kościoła". - Prawdziwe i twórcze działanie Kościoła to jest odwaga myślenia chrześcijańskiego, stawianie wymagań tym, których obdarzymy zaufaniem i rozliczania ich potem, ale jednocześnie pomagania dobrym - nie zostawiania samym sobie tych, którzy chcą coś zrobić mimo, że nie są czasem z naszego kręgu. Trzeba im dać akceptację i pomóc im zrealizować to, co jest dobre – wskazał.

Wcześniej zaznaczył m.in., że kardynał Wojtyła, a potem Jan Paweł II, wielokrotnie akcentował, że Kościół nie może zamykać oczu na problemy człowieka. Jak podkreślił, papież mówił, że państwo może być prawdziwie mocne tylko z poparciem społeczeństwa, a samo społeczeństwo nie może być zwrócone przeciwko sobie. - Trzeba, żeby (społeczeństwo – red.) umiało rozmawiać, żeby zaistniała rzeczywista umowa społeczna w trosce o dobro wszystkich obywateli, nie tylko członków mojej partii, mojego zgrupowania, mojej orientacji. Każdy jest obywatelem tego miasta, któremu na imię Polska i każdy jest dzieckiem tego domu, któremu na imię Kościół"– mówił abp Michalik.

Behemot i droga do hańby

Przytaczając słowa Jana Pawła II wygłoszone w Rzymie do Polaków podczas 20. rocznicy jego wyboru na papieża, arcybiskup wskazał, że w Polsce ciągle potrzeba „ludzi wiary i sumienia". Nawiązując do sprawy lidera zespołu Behemoth, niedawno uniewinnionego w procesie o znieważenie uczuć religijnych, abp Michalik podkreślił, że w takich sytuacjach potrzeba chrześcijan, którzy „od razu zwrócą uwagę na sprofanowaną biblię”.

- Trzeba natychmiast reagować, powiedzieć: szanowny panie, nie tędy droga do popularności, to jest droga do hańby, do zhańbienia siebie i innych. Trzeba od razu powiedzieć, kiedy ktoś mówi, że jest katolikiem, ale jednak jest za zabijaniem dziecka poczętego czy za in vitro - to nie jest tak, pan się chce wyłączyć. Nie jest tym prawdziwym synem Kościoła ten, kto chce niby reformować Kościół na swój sposób przeciwko pasterzom, przeciwko biskupowi. Trzeba pomóc zrozumieć, nawet temu, kto zbłądził – ocenił abp Michalik.

zew, PAP