Korwin: każda partia jest zakładnikiem urzędników

Korwin: każda partia jest zakładnikiem urzędników

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wprost)Źródło:Wprost
- To jest chore. Zgłoszenie partii do wyborów nie zależy już od partii, tylko od PKW - powiedział "Rzeczpospolitej" Janusz Korwin-Mikke, którego ugrupowanie - z powodu decyzji PKW - nie może wystawić kandydatów w całym kraju.
- Nie mam pretensji do sędziów SN. Postąpili zgodnie z prawem, jakkolwiek bezsensowne by one było - tak postanowienie Sądu Najwyższego w sprawie skargi Nowej Prawicy na PKW skomentował Janusz Korwin-Mikke.

Nowa Prawica może protestować... po wyborach

PKW postanowiła, że list Nowej Prawicy nie zarejestrowano w całym kraju. Stało się tak dlatego, że w wymaganym terminie, czyli do 30 sierpnia, komitet Nowej Prawicy nie miał zarejestrowanych list w ponad połowie okręgów wyborczych (21). Działacze Nowej Prawicy tłumaczyli, że wszystkie dokumenty złożyli w okręgowych komisjach w terminie i zarzucali organom wyborczym, że ich listy były przetrzymywane. Wskazywali, że okręgowa komisja nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur. - Okręgowe komisje przetrzymywały nas nawet 7 dni. To nie jest nasza wina - mówił Korwin-Mikke. W efekcie 21 lista została zarejestrowana już po terminie.

Czy wybory będą unieważnione? Czy kodeks wyborczy łamie konstytucję?

Sąd Najwyższy pozostawił protest partii Korwin-Mikkego bez dalszego biegu. Nowa Prawica może złożyć kolejny protest, ale dopiero w terminie do siedmiu dni po wyborach. Komitet Nowej Prawicy zapowiedział, że złoży taki protest, jeżeli jego skarga na PKW do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego nie zostanie pozytywnie rozpatrzona. Zdaniem wielu konstytucjonalistów, przypadek Nowej Prawicy ujawnił luki w prawie, a kodeks wyborczy może łamać konstytucję

"Sytuacja jest nienormalna i nonsensowna"

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Janusz Korwin-Mikke podkreślił, że nienormalna jest sytuacja, w której SN może unieważnić wybory, ale nie może unieważnić błędnej decyzji PKW. - Ale tak właśnie wyglądają przepisy w Polsce. To niejedyna sprzeczność w naszym prawie wyborczym - ubolewał Korwin-Mikke. Winą za stan rzeczy obarczył polityków. - To oni uchwalili prawo, które zastawia pułapki na komitety wyborcze - podkreślił. Jego zdaniem nonsensowna jest sytuacja, w której zgłaszać listy kandydatów można do określonego terminu, ale to, kiedy zostaną one zarejestrowane, zależy wyłącznie od "widzimisię urzędników". - W tej sytuacji PKW może zrobić wszystko - ostrzegł Korwin-Mikke.

Rewanż urzędników za krytykę?

Lider Nowej Prawicy nie obwinia całej PKW, a dwie warszawskie okręgowe komisje wyborcze, które utrudniły komitetowi rejestrację. - To w Warszawie pracuje najwięcej urzędników, których od lat publicznie krytykuję jako darmozjadów, których należałoby zwolnić. Może to był rodzaj rewanżu z ich strony? - zastanawiał się polityk.

Kto ma urzędników, ten ma pół zwycięstwa

Korwin-Mikke ostrzegł, że sytuacja która dotknęła Nową Prawicę, może spotkać każde ugrupowanie. Komisja wyborcza - podkreślił - może tak długo sprawdzać podpisy, aż minie termin i dana partia nie będzie mogła wystawić list w całym kraju. - Nasze boje o rejestrację list śledził pewien Rosjanin. Skomentował: kto ma w rękach administrację, ten ma w kieszeni połowę zwycięstwa wyborczego.  A kto ma telewizję, ten ma drugą połowę. Trudno się z nim nie zgodzić - podkreślił Janusz Korwin-Mikke.

zew, "Rzeczpospolita"