Ruch Palikota wydał najmniej na kampanię

Ruch Palikota wydał najmniej na kampanię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot, fot. materiały prasowe
Partie mają trzy miesiące na złożenie sprawozdania finansowego w Państwowej Komisji Wyborczej. Podliczenia kampanijnych wydatków trwają.
Na kampanię wyborczą najwięcej wydała PO, około 29 mln zł, a najmniej Ruch Palikota, około 2 mln zł. Po około 25 mln wydały PiS i SLD, a PSL 11 mln zł. Ta informacja dodatkowo potwierdza sukces osiągnięty przez Ruch Palikota, który dostał się do Sejmu, mimo że wydał wyjątkowo mało na kampanię w porównaniu z innymi partiami. Z tego wynika, że koszt wprowadzenia jednego posła przez partię Palikota był prawie trzy razy mniejszy niż przez Platformę.

Z danych opublikowanych przez Presservis wynika też, że Ruch Palikota wydał najmniej na emisję spotów wyborczych, 165 tys. zł. - Sądzę, że najwięcej dały podróże Palikota po Polsce – mówi rzecznik Ruchu Palikota Andrzej Rozenek.

Mało na spoty wydał też sztab PSL – 162 tys. zł. – Na kampanię mieliśmy mało środków, więc szukaliśmy innych, tańszych sposobów dotarcia do wyborców – tłumaczy Eugeniusz Grzeszczak, szef sztabu PSL.
Najwięcej na spoty, 8, 9 mln zł wydała Platforma, mimo że to partia Donalda Tuska domagała się zakazu emisji spotów. – Jeśli wszystkie partie robią spoty, to główna nie może sobie pozwolić na to, by jej w telewizji zabrakło – wyjaśnia Małgorzata Kidawa-Błońska z PO.

- Wyniki PO i PiS są podobne do tych sprzed czterech lat. To oznacza, że zdecydował twardy elektorat, nie telewizyjne reklamówki. Ale jeśliby wynik był inny, a sztab zrezygnował z emisji spotów, nie pozostawiono by na nim suchej nitki – ocenia dr Paweł Nowak, specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Największe straty poniósł Sojusz. Wydał na kampanię niemal tyle co PiS, a wprowadził tylko 27 posłów. - To znaczy, że nasze spoty nie były na tyle trafione, by przekonać wyborców – stwierdza szef sztabu SLD, Stanisław Wziątek i przyznaje, że jest przeciwnikiem spotów wyborczych. – Ale kiedy inni robią spoty, trudno jednej partii z nich zrezygnować. W ten sposób ugrupowania się nakręcają – mówi Wziątek.

„Rzeczpospolita", mpr