Poseł od Palikota: z SB nie współpracowałem

Poseł od Palikota: z SB nie współpracowałem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Kotliński: podpisałem tylko, że odbyłem rozmowę (fot. Facebook)
Nowo wybrany łódzki poseł Ruchu Palikota Roman Kotliński zaprzeczył, jakoby miał współpracować z SB i być tajnym współpracownikiem. Oświadczył, że na swoim przykładzie wykaże, jak "patologiczną" instytucją jest IPN. Kotlińskiego bronił rzecznik klubu Ruchu Palikot Andrzej Rozenek, którego pasją, jest - jak sam zadeklarował - "dopie..." księżom.
Według sobotniej "Rzeczpospolitej" Kotliński, jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, miał zostać pozyskany jako TW "Janusz" i w 1989 r. podpisać zobowiązanie dla SB. Kotliński w swoim oświadczeniu lustracyjnym twierdzi, że nie współpracował z SB.

Palikot wprowadził do Sejmu TW "Janusza"?

W rozmowie z PAP nowo wybrany poseł powiedział, że w 1987 lub 1988 roku, jak każdy kleryk w tym czasie, odbył trwającą kwadrans "standardową rozmowę z funkcjonariuszem SB, który wtedy przedstawił się jako milicjant".

Według Kotlińskiego, do rozmowy doszło podczas jego pobytu w domu w czasie wakacji czy przerwy świątecznej. - Miałem wtedy 19 lat i wcześniej chyba w ogóle z milicjantem nie rozmawiałem. On poprosił mnie na rozmowę na spacer. W trakcie tej krótkiej rozmowy zaczął mi opowiadać rzeczy, o których wiedziałem z seminarium m.in. co mówi jakiś ks. profesor na wykładach, jak się zachowuje, takie plotki z seminarium - powiedział Kotliński.

"Chyba zrobiłem błąd"

Poseł mówił, że nie wiedział, o co chodzi, ale zorientował się, że jest to chyba ktoś z SB, bo "byliśmy przez przełożonych uprzedzani". - Powiedziałem mu, że nie chcę dalej rozmawiać, bo nie mamy o czym. On chciał coś ode mnie wydobyć, ale ja mu nic kompletnie nie powiedziałem - dodał. Przyznał, że "zrobił chyba błąd", bo na prośbę tego człowieka podpisał dokument, że "odbył z nim rozmowę".

Kotliński oświadczył, że na tym się sprawa skończyła. - Nigdy więcej z nikim nie rozmawiałem z żadnej Służby Bezpieczeństwa, ani z milicji - powiedział. Zaprzeczył, że podpisał zobowiązanie dla Służby Bezpieczeństwa. - Jeśli coś jest, to jest to sfabrykowane - dodał.

Kotliński stwierdził, że cieszy się z nagłośnienia sprawy, bo Ruch Palikota ma w programie likwidację IPN. - I na moim żywym przykładzie wykażę, jak patologiczną instytucją jest IPN - dodał.

Rozenek: dop... czarnym

Rzecznik klubu Ruchu Palikota Andrzej Rozenek (wicenaczelny tygodnika "Nie" Jerzego Urbana, w PRL rzecznika rządu) przedstawił pisemne oświadczenie Kotlińskiego, w którym ten zapewnił, że nigdy nie był współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL, ani żadnych innych służb. Rozenek przekonywał, że w Polsce od kilku lat trwa "walka na teczki". - Ofiarą walki teczkowej został były prezydent Lech Wałęsą, były prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Józef Oleksy. Ujawniona została teczka Jarosława Kaczyńskiego, która zawiera ponad 200 stron bardzo ciekawych materiałów, w tym również jego rozmowy z oficerami SB - powiedział. Jak zaznaczył, nie oznacza to jednak, że Jarosław Kaczyński podjął współpracę z SB. Zdaniem Kotlińskiego, w tej chwili zaczyna się walka teczkami z Ruchem Palikota. 

Rozenek stwierdził też, że pieniądze wydane na IPN to pieniądze "wyrzucone w błoto". Zdaniem Rozenka, również Kościół powinien być zainteresowany tym, żeby wszystkie dokumenty znajdujące się w IPN ujawnić i "zamknąć w końcu grę teczkami w Polsce". Przekonywał, że "według informacji od oficerów IV departamentu SB (ds. kościołów i związków wyznaniowych - red.) między 50 a 80 proc. funkcjonariuszy kościelnych zostało zwerbowanych w czasach PRL". Zaznaczył, że Ruch Palikota nie ma jednak zamiaru lustrować Kościoła.

W nocie biograficznej na stronach tygodnika "Nie" Andrzej Rozenek pod hasłem "pasja" wpisał: "dopie... czarnym" (księżom - red.). Jako swojego przewodnika duchowego wymienił Feliksa Dzierżyńskiego.