Kaczyńska: Boeing nie rozbił się na betonie. A Tupolew roztrzaskał się w błocie
"Boeing awaryjnie wylądował, bez otwartego podwozia, na betonowym pasie. Na pokładzie było 230 pasażerów. Nikt nie doznał obrażeń. Samolot jest w całości. Dnia 10 kwietnia 2010 roku TU-154M obniżywszy się znacznie poniżej 100m po zderzeniu z błotnistym podłożem miał się rozpaść na drobne kawałki. Proszę o komentarze" - napisała w środę Marta Kaczyńska na swoim facebookowym profilu.
Kpt. Wrona odpocznie od latania
Kpt. Wrona, który sterował Boeingiem uważa, że zdarzeń tych nie należy ze sobą zestawiać. - My mieliśmy samolot skonfigurowany do lądowania, tylko bez podwozia. Manewr podejścia do lotniska był precyzyjny do końca, wiedzieliśmy, w którym momencie dotkniemy pasa i jak delikatnie to zrobimy - wyjaśnia.- Piloci Tu-154, kiedy zobaczyli ziemię, starali się uniknąć zderzenia. Mieli większą prędkość i przypadek sprawił, że w trakcie tego manewru uniknięcia kontaktu z ziemią uderzyli skrzydłem w grubsze drzewo, co spowodowało, że odpadła im końcówka skrzydła. Tak nierówne siły na całym skrzydle i na tym skróconym spowodowały, że nie mieli szans dalszej kontroli, on się przechylił. Byli bez możliwości kontroli, skuteczność sterów była za słaba - tłumaczy Wrona. - My mieliśmy cały sprawny samolot z wyjątkiem tego, że nie było podwozia - zaznacza.
"Gazeta Wyborcza", emn