Niezmordowani stoczniowcy (aktl.)

Niezmordowani stoczniowcy (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stoczniowcy, przedstawiciele związków zawodowych szczecińskich przedsiębiorstw oraz zakładów Chemicznych "Police" protestowali przed Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie.
Pikietę zorganizował Ogólnopolski Międzyzakładowy Komitet Protestacyjny, ukonstytuowany 13 lipca w Szczecinie. Tworzą go  przedstawiciele przedsiębiorstw z całego kraju, zagrożonych upadkiem, oraz grupy zawodowe, którym grożą masowe zwolnienia z  pracy.
Stoczniowcy tradycyjnie, jak podczas wielu poprzednich marszów, wyruszyli spod bram upadającego zakładu. Na czele pochodu, liczącego około 1,5 tys. osób, szli członkowie komitetu protestacyjnego oraz przywódca strajków Sierpnia 1980 roku i  sygnatariusz Porozumień Sierpniowych tego okresu Marian Jurczyk.
Stoczniowcy nieśli flagi narodowe oraz transparenty związkowe NSZZ "S" i "Solidarność 80". Wśród protestujących znaleźli się też związkowcy ze szczecińskiej Stoczni Remontowej "Gryfia" oraz  Fabryki Mechanizmów Samochodowych "Polmo". Na jednym z  transparentów można było przeczytać napis "Praca naszym prawem". W  środku pochodu jechała furgonetka z megafonami.
"Chodźcie z nami. Szczecinianie, wzywamy wszystkich niezadowolonych - okażcie swoje niezadowolenie i przyłączcie się do nas. Nie dajmy się, pokażmy, jacy jesteśmy silni" - nawoływano przez megafony podczas przemarszu do przechodniów. Wielkiego odzewu jednak nie było. Czasami tylko ktoś z przechodniów pomachał ręką, ktoś inny rzucił "jesteśmy z wami".
Co jakiś czas nawoływano do rozliczenia SLD i AWS. Krzyczano też "Złodzieje!". Co pewien czas rozlegały się dźwięki gwizdków i  okrzyki tłumu: "Polska nasza, a nie wasza. Dzisiaj stocznia, jutro wasz zakład pracy. Chcemy chleba dla nas i naszych dzieci, one tu zostaną i tu będą mieszkać i pracować" - krzyczano.
Przed Urzędem Wojewódzkim na stoczniowców czekała kilkunastoosobowa grupa związkowców z Zakładów Chemicznych "Police". Przed gmachem najpierw odczytano zgromadzonym znaną już listę postulatów, przyjętych 13 lipca na pierwszym spotkaniu Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. Wśród postulatów są m.in. żądania dotyczące zachowania miejsc pracy, wstrzymania "kryminogennej prywatyzacji", pomocy rządu w uzdrowieniu sytuacji firm zagrożonych upadkiem, zaniechania "manipulacji przy Kodeksie pracy".
Protestujący zwrócili się do wszystkich grup społecznych z apelem o udzielenie poparcia dla ich działań. "Tylko wspólne wysiłki mogą wyprowadzić nasz kraj z kryzysu i poprawić byt polskich rodzin" -  podkreślał przewodniczący Komitetu Protestacyjnego i koordynator OKP, Janusz Gajek.
"Proszę Państwa, jesteśmy tu, a więc gwizdkami, trąbkami i  okrzykami demonstrujmy, że tu jesteśmy. Dzisiaj z nami demonstruje cała Polska" - nawoływał skutecznie Gajek. Stoczniowcy gwizdali i krzyczeli.
Po dłuższym oczekiwaniu i kilkakrotnych wezwaniach do  pikietujących wyszedł wicewojewoda Andrzej Durka. Przywitano go  krzykiem. Gajek wręczył wojewodzie petycję z listą postulatów OKP i poprosił, by ten, jako reprezentant rządu zajął się sprawą stoczni i innych upadających zakładów regionu. Durka zapewnił, że  postulaty "zostaną rozpatrzone zgodnie z ich brzmieniem". "Rząd pracuje, by uruchomić produkcję w waszym zakładzie" - dodał. Gdy Durka wchodził już na schody prowadzące do urzędu, w jego kierunku poleciały jajka. Wojewoda zdołał się zasłonić parasolem.
Szef komitetu protestacyjnego wezwał rząd do spotkania ze stoczniowcami w Szczecinie.
"Żądamy w trybie pilnym spotkania z rządem. Miejsce - Szczecin" - wezwał.
Gajek przypomniał, że w środę, jak co dzień od paru tygodni, stoczniowcy spotykają się na rampie w stoczni. "W jedności siła" - zakończył.
Następnie stoczniowcy rozeszli się.
nat, pap