Jaruzelski w stanie wyższej konieczności

Jaruzelski w stanie wyższej konieczności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Osoby, które dziś krytykują decyzję gen. Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego w Polsce, bardzo często zapominają, że do prawidłowej oceny ówczesnej sytuacji nie wystarczy analiza dokumentów. Trzeba jeszcze pamiętać o tym, jakie nastroje panowały wówczas po obu stronach barykady dzielącej polskie społeczeństwo.
W wielu analizach historycznych dotyczących wydarzeń z 13 grudnia 1981 roku pojawia się sformułowanie o stanie wyższej konieczności, w jakim znalazł się Wojciech Jaruzelski w tamtym czasie. Miał to być efekt permanentnego, wielomiesięcznego nacisku wywieranego na niego przez władze sowieckie (z Breżniewem na czele), ale również przez towarzyszy z PZPR, którzy chcieli odzyskać całkowitą kontrolę nad krajem. Coraz większą presję na generała wywierali również działacze „Solidarności", którzy od września 1980 roku nieustannie przesuwali granice swojej swobody – dążąc do konfrontacji z władzami PRL-u. Jaruzelski planując siłowe rozwiązanie swoich problemów za główny cel stawiał sobie zachowanie status quo w PRL, ale na drugim miejscu znajdowała się kwestia obrony integralności państwa i jego bezpieczeństwa. A pacyfikacja „Solidarności” nie była dla niego celem samym w sobie – była środkiem do realizacji prawdziwych celów.

Biorąc pod uwagę najgorsze możliwe warianty dalszego rozwoju sytuacji, stan wojenny był dla Wojciecha Jaruzelskiego rozwiązaniem dobrym. Niezależnie bowiem od tego, czy czołgi i żołnierze państw Układu Warszawskiego wkroczyliby do Polski (na pytanie: „weszliby, czy nie weszliby?" już nigdy nie uzyskamy chyba jednoznacznej odpowiedzi), Jaruzelski musiał w swoich rachubach brać to pod uwagę. Biorąc pod uwagę doświadczenia zaczerpnięte z przebiegu wydarzeń z roku 1956 na Węgrzech i 1968 w Czechosłowacji, przypuszczał zapewne, że Polsce grozi raczej scenariusz węgierski, niż czechosłowacki. Warto pamiętać, że w tamtym czasie sowieckie czołgi stacjonowały w wielu częściach Polski – w tym również na obrzeżach Warszawy.

Jaruzelski znał doskonale strategiczne plany Układu Warszawskiego. Wiedział, że Polska mogła być głównym teatrem wojny dla sowieckiej armii, która – w związku z tym – była przygotowana do tego, aby terytorium między Odrą a Bugiem bronić. I jeżeli nawet w 1981 roku władze na Kremlu nie podjęłyby interwencji militarnej w związku z przejęciem władzy przez solidarnościową opozycję – to za rok lub dwa sowieccy generałowie prawdopodobnie wymusiliby na władzach ZSRR zgodę na interwencję w Polsce. Zwłaszcza, że już w 1981 roku towarzysze z Niemiec i Czech wręcz domagali się od Kremla podjęcia zdecydowanych kroków przeciwko zbuntowanym Polakom. Jaruzelski podejmując decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego musiał brać to pod uwagę – zwłaszcza, że polska armia liczyła w tamtym czasie 15 dywizji, a kraje ościenne dysponowały ponad 80 dywizjami gotowymi do wojny.

Trudno traktować Jaruzelskiego jako bohatera narodowego – zwłaszcza, gdy pamięta się o ponad 100 ofiarach stanu wojennego w Polsce. Kiedy jednak czyta się odtajnione przez CIA materiały (opracowane przez Amerykanów), nietrudno znaleźć w nich fragmenty świadczące o tym, że w 1981 roku Polsce groziło poważne niebezpieczeństwo. W najtrudniejszej sytuacji Polska znalazła się w momencie, gdy pogrążony w depresji Jaruzelski brał pod uwagę odejście ze stanowiska I sekretarza KC PZPR, a nawet odebranie sobie życia. Perspektywa powrotu na stanowisko I sekretarza mającego modernizacyjne zapędy – ale nie mającego poparcia Moskwy Stanisława Kani, oznaczałoby rozpad i dezintegrację państwa, a następnie interwencję państw ościennych. Alternatywą dla Kani mógł być jakiś polski János Kádár– na przykład Stefan Olszowski. Wtedy również najprawdopodobniej doszłoby do interwencji, która byłaby efektem wybuchu w Polsce kolejnego, krwawego powstania.

Niektórzy naiwnie twierdzą, że na wkroczenie wojsk państw ościennych do Polski nie zgodziliby się w tamtym czasie Amerykanie. Zapominają przy tym, że Ronald Reagan w tamtym czasie dopiero rozpoczynał swoją prezydenturę, a jego doktryna polityczna nie była jeszcze w pełni rozwinięta. Poza tym casus radzieckiej interwencji w Afganistanie wskazywał na to, że Amerykanie nie angażowali się w interwencję w momencie, gdy nie mają w tym wyraźnego, własnego interesu.

Stan wojenny złamał „Solidarność", wprowadził Polskę w stan letargu społecznego, zwichnął życie wielu ludziom – tego wszystkiego nie sposób zrelatywizować. Jednak stan wyższej konieczności, poczucie zagrożenie państwa, a także konieczność zabezpieczenia interesów działaczy partyjnych - kazały Jaruzelskiemu wybrać „mniejsze zło”. I historia go z tego rozliczy. Niestety dziś ocena postępowania Jaruzelskiego ma wymiar doraźny, polityczny, oderwany od kontekstu tamtych wydarzeń. Łatwiej jest zrobić hucpę pod domem generała, niż rzetelnie podyskutować o tym, co stało za decyzjami głównych aktorów wydarzeń z grudnia 1981 roku.