Smog nad Warszawą (aktl.)

Smog nad Warszawą (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawiacy poczuli swąd spalenizny, który dotarł do Polski z Ukrainy. Palą się tam bowiem torfowiska. Jak przekonują lekarze smog nie zagraża zdrowiu człowieka.
"Informujemy, że na terenie Ukrainy palą się torfowiska. W  związku z południowo-wschodnim kierunkiem wiatru nad Mazowsze nadciągnęły chmury dymu. Według posiadanych obecnie informacji, nie stwarzają one zagrożenia dla ludności. Taka sytuacja utrzyma się do końca tygodnia" - brzmi komunikat Wydziału Zarządzania Kryzysowego w mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim.

Dyrektor wydziału Zenon Sobejko zaapelował do kierowców, by jeździli ostrożniej. Dym może bowiem ograniczać widoczność na drogach. W środę na Białorusi -  prawdopodobnie z powodu słabej widoczności spowodowanej pożarami torfowisk - zdarzył się tragiczny wypadek, w którym zginęło dziewięć osób.

"Stężenia zanieczyszczeń gazowych, jakie badamy na terenie Warszawy, nie zwiększyły się w stosunku do  normy" - powiedział Andrzej Sałata z Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, podkreślając, że wzrost stężenia pyłów w atmosferze nie  jest groźny dla zdrowia.

Na Lubelszczyźnie strażacy odebrali we wtorek i środę kilkadziesiąt telefonów od mieszkańców, głównie powiatów przygranicznych, którzy czuli unoszący się w powietrzu dym. "Samolot spenetrował obszar województwa wzdłuż granicy wschodniej. Kontrola nie wykazała żadnego większego pożaru, który byłby źródłem zadymienia. Dym może pochodzić z płonących torfowisk na  Ukrainie" - powiedział rzecznik straży pożarnej w Lublinie Ryszard Starko.

Podobnie jest na Rzeszowszczyźnie. Mieszkańcy stolicy regionu i  okolicznych miejscowości od kilku dni obserwują unoszące się w  powietrzu bezwonne dymy, przypominające mgłę.

Zadymienie i zapach spalenizny odczuwalny jest też w niektórych częściach Podlasia. Oprócz dymu znad Ukrainy jest to również rezultat pożarów torfowisk nad Biebrzą. Według strażaków, pożar obejmuje już ok. 630 ha trzcin, traw i torfowisk w okolicach miejscowości Biele Suchowolskie.

Do spowodowania zadymienia wschodniej części Polski nie przyznaje się tymczasem strona ukraińska. Ihor Krol z ukraińskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych powiedział, że "w żadnym miejscu Ukrainy nie występują obecnie poważne pożary, które mogłyby być źródłem zadymienia w Polsce".

"Jedyny poważny pożar mamy obecnie w okolicach Odessy. Płonie tam 90 ha lasu. Nie sądzę jednak, żeby dym stamtąd pokonał blisko tysiąc kilometrów, które dzielą źródło ognia od waszego kraju".

mg, pap