Ruch Palikota - dziecko Tuska?

Ruch Palikota - dziecko Tuska?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziewięciu działaczy Ruchu Palikota zapowiedziało przejście do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Powód? Formacja byłego posła PO została według nich zaprojektowana przez Donalda Tuska i z lewicą nie ma nic wspólnego. Czy to transfer jakich wiele, czy początek kłopotów Palikota?
Bój o rząd dusz na lewicy to walka o polityczne "być albo nie być" dla SLD. W obliczu rosnącej popularności konkurencyjnego Ruchu Palikota i znudzenia wyborców dobrze wszystkim znanymi twarzami starych wyjadaczy partii Leszka Millera żadna broń nie jest złą bronią. Najskuteczniejszą bronią jest zaś - rzecz jasna - skompromitowanie przeciwnika. Odgrywający pozornie marginalne znaczenie szeregowi działacze Ruchu Palikota, którzy postanowili przejść do SLD, mogą - wbrew pozorom - okazać się skuteczni jako narzędzie służące do skompromitowania kreującego się na "mesjasza lewicy" Palikota.

Zważywszy na przeszłość Janusza Palikota (członkostwo w partii centroprawicowej, wydawanie ultrakonserwatywnego i katolickiego tygodnika) i jego reputację showmana, który dla osiągnięcia celu nie przebiera w środkach, próba poddania w wątpliwość lewicowości lidera Ruchu jego własnego imienia była tylko kwestią czasu. Wymarzoną okazją ku temu jest przejście grupki działaczy Ruchu Palikota do SLD. Paradoksalnie słabsze notowania SLD są w tej sytuacji atutem Sojuszu - działacze partii Palikota nie opuszczają bowiem tonącego politycznego statku, lecz szeregi potencjalnie silniejszego gracza. O ile Ruchowi Palikota nie uda się udowodnić, że działacze, którzy odeszli, byli cwaniaczkami rozczarowanymi brakiem wygodnych partyjnych foteli - cios dla partii, która swój sukces oparła głównie o udany PR, może być bardzo poważny.

Poważne są już same zarzuty, jakie byli działacze RP i politycy SLD stawiają Januszowi Palikotowi. - Janusz Palikot i jego ruch nie jest partią lewicową, a ostatnie dni i tygodnie pokazują, że bliżej mu do PO - twierdzi rzecznik SLD Dariusz Joński. Wtórują mu świeżo upieczeni działacze SLD zdaniem których partia Palikota to planowane dziecko Donalda Tuska. Czy założenie partia Palikota mogło rzeczywiście zostać zaplanowane przez obecnie rządzącą ekipę? Fakt, że Janusz Palikot stojący przecież w opozycji do Tuska, potrafi np. pogratulować premierowi nic nie wnoszącego przyznania się do błędu w sprawie ACTA, powinien dać wyborcom wiele do myślenia. Politycy potrafią wszak wytknąć swoim przeciwnikom nawet dziadka w Wehrmachcie czy cytowanie Lenina w pracy doktorskiej - znacznie rzadziej natomiast zdobywają się na gratulacje wobec swojego przeciwnika. O ile ów przeciwnik jest rzeczywiście realnym rywalem, a nie cichym sojusznikiem.

Przemiana Janusza Palikota z wydawcy pisma, na którego okładce widniał symbol "Zakazu pedałowania", we współpracownika pierwszego polskiego posła-geja i pierwszej polskiej transseksualnej posłanki, może być sztuczna i perfidna, ale może też być prawdziwa i szczera. Tak się jednak składa, że polityczna szczerość zazwyczaj jest wyrazem wyrachowanej kalkulacji. Sam Palikot z usprawiedliwieniem swojej "przeszłości" poradził sobie nadzwyczaj łatwo. Do tego stopnia, że zamiast promować swoich współpracowników - doświadczonych w lewicowych akcjach i stowarzyszeniach, a przez to poglądowo wyrazistych - stawia przede wszystkim właśnie na siebie ("Ruch Palikota", książka "Ja, Palikot"...). Szef Ruchu Palikota jest jednocześnie symbolem i największym atutem swojego ugrupowania - jeśli jednak wyborcy stracą wiarę i zaufanie w ów symbol, wówczas Palikot może okazać się gwoździem do jej trumny dla swojej partii.