Gibała rozbije PO?

Gibała rozbije PO?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odejście Łukasza Gibały - młodego i ambitnego posła z Krakowa - z Platformy Obywatelskiej do Ruchu Palikota jest, samo w sobie, wydarzeniem małej wagi. Kiedy jednak umieści się je w wielowymiarowej macierzy politycznych układów, wówczas widać wyraźnie, jak poważnym problemem dla Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej i całej koalicji rządowej jest ten polityczny transfer. Po raz pierwszy w historii PO zagrożona jest spójność partii.
Politycy dbający o korzystny wizerunek PO w mediach, którzy starają się narzucić dziennikarzom partyjną narrację twierdzą, że Gibała ma wybujałe ambicje, a za razem małe możliwości. Czy rzeczywiście? Gibała to doktor filozofii, który dostał się do Sejmu mimo dalekiego, 19 miejsca na liście i stał na czele struktur miejskich partii. Oraz – co najważniejsze - ma za sobą realną siłę polityczną.

Donald Tusk ma problem ze spadającymi notowaniami swojej partii - ostatnio poparcie dla PO obniżyło się poniżej poziomu 30 procent. Premier ma też problem ze swoimi notowaniami - co jest szczególnie widoczne na tle wysokiego zaufania jakim Polacy nieodmiennie darzą Bronisława Komorowskiego. Wprawdzie Tuskowi udało się wyjść obronną ręką z kryzysu związanego z umową ACTA i uspokoić protesty lekarzy, aptekarzy i pacjentów związane z nową ustawą refundacyjną, ale przecież premiera czeka w najbliższym czasie zadanie znacznie trudniejsze – musi przeforsować swoją wizję reformy systemu emerytalnego. Po odejściu Gibały koalicja rządząca ma zaledwie o trzy mandaty więcej, niż wynosi bezwzględna większość – a na dodatek PSL cały czas kręci nosem słysząc propozycję podniesienia wieku emerytalnego do 67 roku życia dla kobiet i mężczyzn. W takiej sytuacji integralność PO jest dla Tuska sprawą nadrzędną. Rozpad koalicji i zawiązanie nowej z Ruchem Palikota to ostateczność. Tym bardziej, że nikt nie wie, jak zachowałoby się w tej sytuacji skrzydło konserwatywne Platformy i jak zachowałby się odsunięty na boczny tor Grzegorz Schetyna.

Sytuacja wewnątrz PO jest dziś bardzo ciekawa. Dotychczas wydawało się, że puzzle polityczne zostały w tej partii sprawnie poukładane. Ewa Kopacz pilnowała Sejmu, Grzegorz Schetyna znalazł się na marginesie, Rafał Grupiński został „zneutralizowany" stanowiskiem szefa klubu parlamentarnego, Jarosław Gowin otrzymał ministerialną tekę i został zaprzęgnięty do wspólnego rydwanu, słynna spółdzielnia przestała de facto istnieć i wszystko miało być już odtąd pod kontrolą Tuska. Okazało się jednak, że taka sytuacja nie trwała długo - Gibała powołując nieoczekiwanie sejmowy zespół, mający zająć się liberalizacji gospodarki pokazał, że bicz na wszechwładzę premiera można ukręcić nawet z piasku.

A za plecami Gibały czai się już Grzegorz Schetyna. Wprawdzie dziś były marszałek Sejmu odcina się od uciekiniera z PO, ale nić porozumienia między nim a Gibałą nie została zerwana. Nie jest tajemnicą, że Schetyna pomógł Gibale trafić na listę wyborczą w Krakowie, co wcale nie było takie pewne po konflikcie szefa miejskich struktur PO z grupą Ireneusza Rasia. Dziś Gibała może stać się ważną figurą w wciąż istniejącym konflikcie w trójkącie Tusk - Schetyna - Komorowski. I to jest najpoważniejszy problem premiera - ponieważ jeżeli ten konflikt stanie się jawny - to po raz pierwszy liderowi PO będzie trudno zapanować nad sytuacją. A przecież jest jeszcze grupa europosłów PO, którzy również mają swoje ambicje – z Jackiem Saryuszem-Wolskim na czele.

Dziś trudno jest jeszcze określić jak Donald Tusk poradzi sobie z nadciągającym kryzysem - tym bardziej, że od pewnego czasu widać w jego poczynaniach wahanie i brak konsekwencji. A może skonfliktowane strony pogodzi ktoś trzeci? Jedno jest pewne – czeka nas kilka bardzo ciekawych miesięcy.