"PiS jest jak gang narkotykowy. Dostarcza shit, ale sam go nie bierze"

"PiS jest jak gang narkotykowy. Dostarcza shit, ale sam go nie bierze"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Migalski uważa, że politycy PiS są jak dealerzy narkotykowi, dostarczający wyborcom jakiś "shit", którego sami do ust nie biorą, fot. PAP/Tomasz Gzell 
"Często porównuje się PiS do sekty, ale to opis prawdziwy jedynie dla części elektoratu. Do analizy struktury i specyfiki samej partii lepsze byłoby jednak porównanie do gangu narkotykowego." - pisze na swoim blogu Marek Migalski.
Europoseł PJN twierdzi, że nieprzychylni Prawu i Sprawiedliwości komentatorzy najczęściej porównują tę partię do sekty. Twierdzi, że poniekąd jest to usprawiedliwione, ponieważ - jak pisze - "Jarosław Kaczyński ma bardziej wyznawców, niż wyborców i każdy lider może mu tylko zazdrościć". Zazdrościć tego, że niezależnie od tego co powie, jego zwolennicy zawsze opowiedzą się po jego stronie. Jako przykład Migalski podaje m.in relacje Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą. "Ziobro jest jego następcą? Ok. Ziobro jest zdrajcą? Też ok." - wyjaśnia.

Migalski zaznacza jednak, że o ile wyborcy uznają Kaczyńskiego nie tyle za lidera politycznego, ile "za guru i zbawcę", o tyle "aparat partyjny już taki ideowy i zaślepiony nie jest". "Bo członkowie aparatu bardzo ideowi nie są i nie we wszystko wierzą. Traktują PiS jako niezłe i dochodowe przedsiębiorstwo. Kiedyś określałem je jako fundusz emerytalny im. J. Kaczyńskiego, zarządzający rocznie kilkudziesięcioma milionami złotych. Pozwala on posłom, senatorom, radnym i działaczom wszelkich szczebli na w miarę (jak na polskie warunki) przyzwoitą egzystencję. Większość z posłów PiS to ludzie, dla których 12 tysięcy miesięcznie byłoby absolutnie niedostępne w ich dotychczasowej pracy i dlatego uważają, że złapali Pana Boga za nogi jeżdżąc za damo pociągami, mając kilka tysięcy na biura i mogąc zatrudnić ze dwie osoby." - ocenia europoseł PJN.

Migalski twierdzi, ze politycy PiS w swoim myśleniu "przypominają dealerów narkotykowych, którzy maluczkim dostarczają jakiś shit, ale sami tego do ust nie biorą". Europoseł PJN uważa, że "ci, którzy wyłamali się z kartelu, którzy porzucili gang, którzy uznali, że tak nie można, że to jednak zabija klientów i jest niegodne, są brutalnie eliminowani - wysyła się do tego co głupszych i bardziej bezmyślnych "żołnierzy", których zadaniem ma być dyskredytacja takich zdrajców".

mp