PO: Kaczyński musi wycofać się z polityki

PO: Kaczyński musi wycofać się z polityki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz) 
- Prezes PiS Jarosław Kaczyński powinien wycofać się z polityki za wypowiedź o Adolfie Hitlerze - oświadczył szef klubu PO Rafał Grupiński. - Obrona przez atak - odpowiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
- Jeśli prezes Kaczyński mówi do części parlamentarzystów, że ich sposób myślenia o Polsce jest taki jak marzenia Hitlera, to trzeba to  sobie od razu ukonkretnić. Marzeniem Hitlera było, aby wymordować polską inteligencję, a z reszty uczynić podludzi. Jeśli lider największej partii opozycyjnej mówi coś takiego, to powinien wycofać się z życia publicznego. Nie powinno być dla niego miejsca w polskiej polityce -  powiedział Grupiński.

Chodzi o piątkową wypowiedź prezesa PiS, który podczas debaty nad reformą emerytalną wyraził zdumienie, że tego dnia premier Donald Tusk odwołał się do autorytetu jego brata Lecha Kaczyńskiego. Z sali padł też okrzyk, by prezes PiS zadzwonił do swojego nieżyjącego brata.

"Poziom marzeń Hitlera o Polakach"

- A przecież to jego (Tuska - red.) koledzy właśnie w tej chwili mówią: "zadzwonić do  niego" (Lecha Kaczyńskiego - red.). Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa, jeśli chodzi o polskie życie publiczne. Tego nieprawdopodobnego wręcz chamstwa, na poziomie marzeń Adolfa Hitlera o losie Polaków. To  jesteście wy - powiedział Kaczyński.

"Niech PO zajmie się Niesiołowskim"

 

Zdaniem Błaszczaka, Grupiński teraz "atakuje polityków opozycji" w  związku ze "skompromitowaniem się" posła PO Stefana Niesiołowskiego. - Ale to jest małe. Radziłbym przewodniczącemu, aby zajął się swoim podopiecznym Stefanem Niesiołowskim, który łamie wszelkie standardy -  powiedział Błaszczak.

PO nie ukarze Niesiołowskiego

Grupiński zapowiedział, że Niesiołowski nie zostanie ukarany za  incydent z dziennikarką Ewą Stankiewicz. Zachowanie Niesiołowskiego skrytykował premier Donald Tusk. Według Tuska polityk PO powinien przeprosił Stankiewicz. Grupiński zaprzeczył pytany, czy jako szef klubu nie nazbyt liberalnie potraktował zachowanie Niesiołowskiego. - Nie pochwalam słowa "won", ale rozumiem okoliczności i  stopień zdenerwowania Stefana Niesiołowskiego - powiedział szef klubu PO.

Grupiński ocenił też, że Ewa Stankiewicz nie jest już dziennikarzem, tylko "politykiem smoleńskim". - Współpracuje z "Gazetą Polską", w której publikuje się głównie kalumnie na polskiego prezydenta, rząd, premiera i  parlamentarzystów - jeśli nie są z PiS. To jest gazeta obca, nie gazeta polska - stwierdził szef klubu PO. Grupiński powiedział, że Niesiołowski został obrzucony wyzwiskami przez związkowców. Polityk zapowiedział, że będzie zawsze stawał w obronie parlamentarzystów, którzy spotkają się z tego rodzaju agresją.

"Won stąd"

W piątek podczas prowadzonej przez związkowców blokady Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") próbowała przeprowadzić z Niesiołowskim rozmowę o blokadzie "S". Poseł odmówił, nazwał Stankiewicz "pisowskim lizusem". - Won stąd - krzyknął, po czym rzucił się na kamerę.

PiS złożyło zawiadomienie w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej o możliwości popełnienia przestępstwa przez Niesiołowskiego. Według PiS, Niesiołowski dopuścił się groźby karalnej - zniszczenia mienia - kamery; naruszył nietykalność cielesną dziennikarki, a także uniemożliwiał jej wykonywanie czynności zawodowych.

Niesiołowski mówił potem, że Stankiewicz była "niezwykle natrętna, agresywna, napastliwa". Dodał, że jej nie dotknął, więc nie bardzo wie, na czym polega przestępstwo. Pytany, czy zrzeknie się immunitetu, odparł: "oczywiście, natychmiast". Przyznał zarazem, że jego słowa "won stąd" nie były eleganckie. Stankiewicz zaprzeczyła wersji zdarzeń przedstawionej przez Niesiołowskiego, m.in. oświadczyła, że nie chodziła z kamerą za  politykiem PO przez 20 minut.

zew, PAP