Roznosiciele ulotek jednej z firm świadczących porady prawne nie tylko pracują za darmo, ale muszą płacić właścicielowi kilkutysięczne odszkodowania. Wszystko zgodnie z prawem – podaje TOK FM.
Pracodawca podpisywał z uczniami szukającymi zajęcia na wakacje umowy, w których zawarł parę dziwnych paragrafów. Między innymi zapis, w którym przewidziano karę 2000 złotych za zerwanie umowy.
Zamiast wypłaty kara
Jedna z oszukanych pracownic po podpisaniu umowy postanowiła sprawdzić firmę w internecie. - To, co zobaczyłam, przeraziło mnie. Ludzie na forach pisali, że to oszust, że nie płaci i oskarża pracowników o wyrzucenie ulotek, niewykonanie pracy i każe im płacić ogromne odszkodowania - opowiada. Po dwóch dniach postanowiła rozwiązać umowę. Radosław M. wysłał jej SMS-a z informacją, że zgodnie z umową musi zapłacić karę w wysokości 2 tys. zł.
Student z Krakowa, także oszukany przez Radosława M., mimo wykonanej pracy nie dostał pieniędzy. Roznosił ulotki przez dwa miesiące. - Dzwoniłem kilkanaście razy, a on ciągle mówił to samo: że jego pracownicy sprawdzają, czy prawidłowo wykonałem pracę, że stwierdzili niedociągnięcia, że na takiej i takiej ulicy ulotek nie zostawiłem. Ja wszystkie ulotki rozniosłem i każdą lokalizację notowałem w zeszycie i na mapce – przekonuje.
"Czarna lista dłużników"
Oszukany student nie tylko nie dostał zapłaty za pracę. Radosław M. wysłał mu za to żądanie zapłaty kary za niewykonanie zlecenia. Pracodawca na swojej stronie internetowej zamieszcza „Czarną listę dłużników”.
- Umowa, która została podpisana, zgodnie z prawem obowiązuje - stwierdził w rozmowie z TOK FM były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. - Ale ja na pewno bym jej nie podpisał, bo zawiera kilka dziwnych paragrafów, jak chociażby podstawy kary umownej, której pracodawca żąda m.in. za czas poświęcony na podpisanie umowy. To kuriozum - ocenia.
ja, TOK FM
Zamiast wypłaty kara
Jedna z oszukanych pracownic po podpisaniu umowy postanowiła sprawdzić firmę w internecie. - To, co zobaczyłam, przeraziło mnie. Ludzie na forach pisali, że to oszust, że nie płaci i oskarża pracowników o wyrzucenie ulotek, niewykonanie pracy i każe im płacić ogromne odszkodowania - opowiada. Po dwóch dniach postanowiła rozwiązać umowę. Radosław M. wysłał jej SMS-a z informacją, że zgodnie z umową musi zapłacić karę w wysokości 2 tys. zł.
Student z Krakowa, także oszukany przez Radosława M., mimo wykonanej pracy nie dostał pieniędzy. Roznosił ulotki przez dwa miesiące. - Dzwoniłem kilkanaście razy, a on ciągle mówił to samo: że jego pracownicy sprawdzają, czy prawidłowo wykonałem pracę, że stwierdzili niedociągnięcia, że na takiej i takiej ulicy ulotek nie zostawiłem. Ja wszystkie ulotki rozniosłem i każdą lokalizację notowałem w zeszycie i na mapce – przekonuje.
"Czarna lista dłużników"
Oszukany student nie tylko nie dostał zapłaty za pracę. Radosław M. wysłał mu za to żądanie zapłaty kary za niewykonanie zlecenia. Pracodawca na swojej stronie internetowej zamieszcza „Czarną listę dłużników”.
- Umowa, która została podpisana, zgodnie z prawem obowiązuje - stwierdził w rozmowie z TOK FM były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. - Ale ja na pewno bym jej nie podpisał, bo zawiera kilka dziwnych paragrafów, jak chociażby podstawy kary umownej, której pracodawca żąda m.in. za czas poświęcony na podpisanie umowy. To kuriozum - ocenia.
ja, TOK FM