Do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga z Kancelarii Premiera dotarła odpowiedź na pismo w sprawie błędów przy planowaniu i organizacji lotów do Smoleńska w 2010 roku.
W piśmie wysłanym do Kancelarii Premiera na początku września Prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, którzy prowadzili śledztwo w tzw. cywilnym wątku dotyczącym wizyt prezydenta i premiera w Katyniu z kwietnia 2010 roku wskazywali na liczne zaniedbania i uchybienia urzędników kancelarii w czasie planowania i organizacji tych wyjazdów.
Kto zawinił?
W opinii prokuratury dopuścili się ich przede wszystkim - wymienieni w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - zastępca dyrektora generalnego KPRM Monika Boniecka i radca szefa kancelarii Mirosław Kuśmirek - podaje TVN24. - W piśmie wskazywaliśmy także na niewłaściwe sprawowanie nadzoru nad urzędnikami - dodała rzecznik prokuratury Renata Mazur.
Prokuratura wskazywała, że niezależnie od wadliwych procedur, regulujących sprawę lotów VIP-ów, problemem było ich nieprzestrzeganie przez urzędników. Zdaniem śledczych wykształcenie nieprawidłowych praktyk w kancelarii związane było z tym, że urzędnicy odpowiedzialni za loty nie mieli podstawowej wiedzy na temat obowiązujących wówczas przepisów.
"Winne procedury"
W odpowiedzi KPRM nie odniósł się do kwestii odpowiedzialności wskazanych urzędników i ewentualnych konsekwencji służbowych, jakie mieliby oni ponieść. Prokuratorzy umarzając śledztwo tłumaczyli, że zgromadzony materiał dowodowy pozwala jedynie na postawienie zarzutów o charakterze służbowym. Według KPRM nieprawidłowości wskazane przez prokuraturę nie mają dziś istotnego znaczenia, bo obowiązuje już nowe porozumienie w sprawie organizacji lotów polityków.
W odpowiedzi Kancelarii Premiera zaznaczono, że winne są procedury, a nie człowiek: "w zakresie technicznych i porządkowych zadań procedury nie były optymalne". "Stąd celem nadania tym czynnościom odpowiedniego dla nich znaczenia zostały one przypisane właściwym instytucjom, wykonującym zadania, z których te techniczne czynności wynikają lub są z nimi bezpośrednio związane" - napisano.
Tylko "czepianie się"?
- W KPRM uznano najwyraźniej, że rozliczenie osób z tego, jak realizowały ciążące na nich w 2010 roku obowiązki to tylko nasze "czepianie się" i nie ma sensu do tego wracać - pisze tvn24.pl, cytując osobę z prokuratury.
ja, gazeta.pl, TVN24
Kto zawinił?
W opinii prokuratury dopuścili się ich przede wszystkim - wymienieni w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - zastępca dyrektora generalnego KPRM Monika Boniecka i radca szefa kancelarii Mirosław Kuśmirek - podaje TVN24. - W piśmie wskazywaliśmy także na niewłaściwe sprawowanie nadzoru nad urzędnikami - dodała rzecznik prokuratury Renata Mazur.
Prokuratura wskazywała, że niezależnie od wadliwych procedur, regulujących sprawę lotów VIP-ów, problemem było ich nieprzestrzeganie przez urzędników. Zdaniem śledczych wykształcenie nieprawidłowych praktyk w kancelarii związane było z tym, że urzędnicy odpowiedzialni za loty nie mieli podstawowej wiedzy na temat obowiązujących wówczas przepisów.
"Winne procedury"
W odpowiedzi KPRM nie odniósł się do kwestii odpowiedzialności wskazanych urzędników i ewentualnych konsekwencji służbowych, jakie mieliby oni ponieść. Prokuratorzy umarzając śledztwo tłumaczyli, że zgromadzony materiał dowodowy pozwala jedynie na postawienie zarzutów o charakterze służbowym. Według KPRM nieprawidłowości wskazane przez prokuraturę nie mają dziś istotnego znaczenia, bo obowiązuje już nowe porozumienie w sprawie organizacji lotów polityków.
W odpowiedzi Kancelarii Premiera zaznaczono, że winne są procedury, a nie człowiek: "w zakresie technicznych i porządkowych zadań procedury nie były optymalne". "Stąd celem nadania tym czynnościom odpowiedniego dla nich znaczenia zostały one przypisane właściwym instytucjom, wykonującym zadania, z których te techniczne czynności wynikają lub są z nimi bezpośrednio związane" - napisano.
Tylko "czepianie się"?
- W KPRM uznano najwyraźniej, że rozliczenie osób z tego, jak realizowały ciążące na nich w 2010 roku obowiązki to tylko nasze "czepianie się" i nie ma sensu do tego wracać - pisze tvn24.pl, cytując osobę z prokuratury.
ja, gazeta.pl, TVN24