"Jeśli znajda się dowody na zamach, to polityczny huragan Sandy będzie topił nie w Moskwie, lecz w Warszawie" - napisał na blogu europoseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Wojciechowski.
"Załóżmy, że znalazły się stuprocentowe dowody na to, że był trotyl, był wybuch i był zamach. I nie mówcie, że to jest wykluczone, bo jeśli wykluczone, to po cholerę prokuratura prowadzi śledztwo i zbiera próbki? Załóżmy zatem, że znalazły się stuprocentowe dowody, że był zamach – co się wtedy stanie?" - pytał polityk PiS.
"Putin nie popełni sepuku"
W ocenie Wojciechowskiego w Moskwie nie stanie się nic. "Zamach, no może i zamach, no dobrze, ale nie złapaliście nas za rękę, a poza tym to nie nasza ręka. Może Czeczeni, może Al Kaida, może Gruzini, może Polacy... Nikt nie zadmie w surmy, Duma nie zaduma, Putin nie popełni sepuku. Wręcz przeciwnie, puści oko do świata - widzicie, jaki u nas terroryzm, a wy mi tu zawracacie żopu jakąś demokracją, jakimś Chodorkowskim, jakimiś prawami człowieka. Na mnie polują, to co się dziwić, że i polskiego prezydenta upolowali - przekonywał.
"Będzie się za to działo w Warszawie. Już dotychczasowe skandale wystarczyły, żeby prezydent, premier i marszałkowie wstydzili się pokazać twarze ludziom i Opatrzności Bożej. Gdyby jednak wyszły dowody na zamach, to w Polsce mamy huragan Sandy, który zmiecie sektę pancernej brzozy i wysadzi w powietrze strażników, żyrantów i popleczników kłamstwa. A jest ich wielu, w polityce, w mediach, w salonach tak zwanych autorytetów" - pisał.
"Na własne życzenie stali się zakładnikami kłamstwa"
Zdaniem Wojciechowskiego w Warszawie panicznie boją się ustalenia, iż katastrofa była spowodowana zamachem. "Boja się nie dlatego, że w nim maczali palce, bo zakładam i chcę wierzyć, że nie maczali. Boja się dlatego, że kłamali i zaręczali, że żadnego zamachu nie było. I że kpili w żywe oczy z każdej próby dotarcia do prawdy. Z własnej woli i na własne życzenie stali się zakładnikami kłamstwa, a prawda jest dla nich zabójcza" - stwierdził poseł PiS.
"Żadne rządowe służby, komisje, z prokuraturą wojskową włącznie, nie są w stanie obiektywnie wyjaśnić tej katastrofy. Dla nich jest już tylko taki wybór – kłamstwo smoleńskie albo śmierć. Dlatego potrzebna jest międzynarodowa komisja, której też zresztą, jak ognia się boją" - podsumował.
ja
"Putin nie popełni sepuku"
W ocenie Wojciechowskiego w Moskwie nie stanie się nic. "Zamach, no może i zamach, no dobrze, ale nie złapaliście nas za rękę, a poza tym to nie nasza ręka. Może Czeczeni, może Al Kaida, może Gruzini, może Polacy... Nikt nie zadmie w surmy, Duma nie zaduma, Putin nie popełni sepuku. Wręcz przeciwnie, puści oko do świata - widzicie, jaki u nas terroryzm, a wy mi tu zawracacie żopu jakąś demokracją, jakimś Chodorkowskim, jakimiś prawami człowieka. Na mnie polują, to co się dziwić, że i polskiego prezydenta upolowali - przekonywał.
"Będzie się za to działo w Warszawie. Już dotychczasowe skandale wystarczyły, żeby prezydent, premier i marszałkowie wstydzili się pokazać twarze ludziom i Opatrzności Bożej. Gdyby jednak wyszły dowody na zamach, to w Polsce mamy huragan Sandy, który zmiecie sektę pancernej brzozy i wysadzi w powietrze strażników, żyrantów i popleczników kłamstwa. A jest ich wielu, w polityce, w mediach, w salonach tak zwanych autorytetów" - pisał.
"Na własne życzenie stali się zakładnikami kłamstwa"
Zdaniem Wojciechowskiego w Warszawie panicznie boją się ustalenia, iż katastrofa była spowodowana zamachem. "Boja się nie dlatego, że w nim maczali palce, bo zakładam i chcę wierzyć, że nie maczali. Boja się dlatego, że kłamali i zaręczali, że żadnego zamachu nie było. I że kpili w żywe oczy z każdej próby dotarcia do prawdy. Z własnej woli i na własne życzenie stali się zakładnikami kłamstwa, a prawda jest dla nich zabójcza" - stwierdził poseł PiS.
"Żadne rządowe służby, komisje, z prokuraturą wojskową włącznie, nie są w stanie obiektywnie wyjaśnić tej katastrofy. Dla nich jest już tylko taki wybór – kłamstwo smoleńskie albo śmierć. Dlatego potrzebna jest międzynarodowa komisja, której też zresztą, jak ognia się boją" - podsumował.
ja