Miller: po katastrofie pokazano ignorancję i polski "tumiwisizm"

Miller: po katastrofie pokazano ignorancję i polski "tumiwisizm"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leszek Miller (fot. Wprost) Źródło:Wprost
- Opublikowanie tekstu o trotylu na wraku tupolewa to zawodowa wpadka, rozumiem, że zasada rzetelności obowiązuje też dziennikarzy, jak ktoś popełni taki błąd ponosi konsekwencje - stwierdził w Radiu Zet szef SLD Leszek Miller odnosząc się do wczorajszej decyzji Rady Nadzorczej "Rzeczpospolitej" o zwolnieniu dziennikarza i szefostwa redakcji po publikacji artykułu o trotylu na wraku tupolewa.
Rada Nadzorcza Presspubliki rekomendowała zarządowi odwołanie redaktora naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz autora tekstu "Trotyl we wraku Tupolewa". "Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznaje, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany" - napisano w oświadczeniu.

- Jeżeli właściciel uznaje, że jego dziennikarz popełnił błąd, napisał tekst bez materiału, to zwolnienie jest słuszne - komentował Miller.

"Tusk woli, jak Kaczyński bawi się zapałkami"

Lider SLD powiedział, że prokurator generalny i premier wiedzieli, że ten artykuł się ukaże. - Żaden z nich nie podjął działań ofensywnych, pozwalając, żeby przez wiele godzin narracja na ten temat była kształtowana przez Jarosława Kaczyńskiego. Trzeba sobie zadać pytanie, czy to jest wynik braku profesjonalizmu czy celowe działanie - zaznaczył.Dodał, że gdyby był premierem, wystąpiłby w wieczorem dnia poprzedzającego publikację.

- To, że tak łatwo w umysły Polaków wsiąkają opowiadania o zamachu, jest wynikiem błędnej polityki informacyjnej. Jeśli się zostawia puste pole, to ktoś lub coś na to pole wejdzie. Nie wiem, czy to jest wynik nieodpowiedzialności czy celowego działania. Bo mam wrażenie, że premier woli, jak Jarosław Kaczyński bawi się zapałkami, a nie kalkulatorem  - stwierdził Miller.

"Lech Kaczyński nie zagrażał Rosjanom"

W opinii Millera Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy na "zdramatyzowaniu" śmierci brata. - Jeżeli ugruntowałoby się w Polsce przekonanie, że Lech Kaczyński został zamordowany, to jego miejsce w historii Polski byłoby zupełnie inne, niż kiedy ugruntuje się przekonanie, że padł ofiarą wypadku lotniczego. Kaczyńskiemu chodzi o to, żeby Polacy uznali, że Rosjanie w porozumieniu z Tuskiem zamordowali nam najlepszego prezydenta - przekonywał. - Oczywiście nie mogli tego zrobić i nie mieli żadnego motywu, żeby to robić. Bo Lech Kaczyński w żaden sposób Rosjanom nie przeszkadzał i nie zagrażał - dodał.

Jak przyznał sam nie wierzy, że katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu. - Katastrofa smoleńska jest zwykłą katastrofą lotniczą, zwykłą w tym sensie, że piloci postanowili podjąć się lądowania w takich warunkach, nie powinni nawet wylecieć z Warszawy. Podjęli się zadania niewykonalnego i tyle - mówił.

"Pokazano ignorancję i polski >tumiwisizm<"

Szef SLD komentował tez zamianę dwóch ciał ofiar katastrofy smoleńskiej w tym ciała ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. W jego opinii nie można za tą sytuację winić Rosjan. - Winny jest polski urzędnik, ambasador Jacek Najder. I to nad kompetencjami niektórych urzędników należy załamać ręce i się zadumać. Bardzo żałuje, że w tej tragedii pokazana została ignorancja i polski "tumiwisizm" - ocenił.

ja, Radio ZET