Litewskie dzieci nielegalnie adoptowane w Polsce? Sprawę bada prokuratura

Litewskie dzieci nielegalnie adoptowane w Polsce? Sprawę bada prokuratura

Dodano:   /  Zmieniono: 
Litewskie dzieci nieegalnie adoptowane w Polsce? Sprawę bada prokuratura (fot.sxc.hu) 
Prokuratura w Wilnie sprawdza, czy w Polsce litewskie dzieci są nielegalnie adoptowane. Sprawa ma związek z pięciorgiem dzieci, które po wakacjach w Polsce nie wróciły do swojej ojczyzny. - Sprawa ma wymiar polityczny - uważa prezes fundacji z Gdyni, która pośredniczyła w wyjazdach dzieci z Litwy do Polski.
Skargę do prokuratury w Wilnie wniosła litewska rzecznik praw dziecka Edita Żiobiene. Jej zdaniem mogło dochodzić do niezgodnej z litewskim prawem adopcji dzieci. Według litewskich mediów pięciorgu dzieciom wysłanym na letnie obozy - w ramach współpracy z gdyńską fundacją Serce Dzieciom - znaleziono w Polsce rodziny zastępcze.

- Przez 20 lat działalności fundacji z Litwy do Polski przyjechało ponad 5 tys. dzieci. Mamy na to pozwolenie litewskiego ministerstwa edukacji. Dzieci przyjeżdżają na dwutygodniowy wypoczynek gwiazdkowy i wielkanocny, dwumiesięczne kolonie letnie lub na dwa lub trzy miesiące do polskich rodzin. Trzeba bowiem wiedzieć, że część dzieci na Litwie żyje w bardzo złych warunkach. Biologiczni rodzice dzieci wraz z kilkoma opiekunami polskimi uzgodnili, że chcą, aby ich dzieci uczyły się Polsce. Odpowiednie dokumenty sporządzili u notariusza na Litwie - tłumaczy Sylwia Karłowska, prezes fundacji Serce Dzieciom.

- Nie rozumiem, dlaczego ta sprawa zaczęła teraz bulwersować wileńskie władze? Przecież te dzieci - w wieku 18, 6, 9 i dwójka w wieku 11 lat, znajdują się w Polsce już od dwóch do dziewięciu lat.

Zdaniem przedstawicielki samorządu z Wilna dzieci przestały kontaktować się  z biologicznymi rodzicami, bo nie pozwalają im na to polscy opiekunowie.

- Nikt dzieciom nie odebrał paszportów, mogą pisać i dzwonić do swoich rodzin. I to robią. Matki także do nich dzwonią, znają ich adresy. Dzieci są tylko tymczasowo zameldowane w Polsce, noszą swoje nazwiska. Uważam więc, że sprawa ma wymiar polityczny. Kiedy dwa lata temu pogorszyły się stosunki polsko-litewskie, pojawiły się ze strony litewskiej sygnały dotyczące naszej działalności. Zrozumiałam, że korzystając z tej okazji, Litwa chce wsadzić następną szpilę Polsce. Na początku tego roku w szkole "Vilnios" zmieniła się dyrektor, od nowej usłyszeliśmy, że jest przeciwna temu, żebyśmy zabierali dzieci do Polski. Wobec czego matki tych dzieci zorganizowały się i zdecydowały, że same załatwią przyjazd dzieci na lato do Polski, autokarami opłaconymi przez naszą fundację – ocenia Karłowska.

Ambasada Litwy w Polsce nie wie niczego na temat nielegalnych adopcji. - O sprawie dowiedzieliśmy się z mediów. Postaramy się jednak to wyjaśnić – poinformowała litewska ambasada. Szczegółów nie zna także polska ambasada na Litwie.

- Nie wiem, jak mam rozumieć tę sytuację. Co roku dostaję podziękowanie od sierocińców i sejmu litewskiego, a parę lat temu od rządu Litwy dostałam nawet srebrną odznakę "za zasługi" - podsumowuje Karłowska. - Mam nadzieję, że ktoś rozsądny zainteresuje się tą sprawą i uzna, że moja dwudziestoletnia praca nie pójdzie na marne, a odpowiednie władze Litwy uznają tego rodzaju insynuacje za szkodliwe dla stosunków między naszymi państwami – dodaje.

Gazeta.pl, ml