Lech Wałęsa w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 zapewnił, że na początku lat 70-tych nie podpisał żadnych dokumentów, w których zobowiązałby się do współpracy z SB. Dodał, że nie miał nawet takiej propozycji. - Ja byłem wtedy malutki a oni byli tacy butni, że mnie robotnika w 1970 roku nie potrzebowali - wyjaśnił były prezydent.
Wałęsa przyznał, że "nie wie jakby się zachował, gdyby naprawdę go potrzebowali". Dodał jednak, że "nikt nie proponował mu podpisania żadnych zobowiązań". - Natomiast podpisałem te standardowe rzeczy. Nie wiedziałem, że nie można podpisać tego, że nie będę nic mówił z przesłuchania. Był taki kwit na przykład, że nie mam broni, że nie wyjawię przebiegu przesłuchania - tłumaczył. - Wszyscy podpisywali, nie znam ani jednego człowieka, który w tamtym czasie nie podpisałby tych kwitów - dodał.
Były lider "S" mówił również, że "do wniosku iż Wałęsa pomaga bezpiece" mógł dojść ktoś, kto obserwował go z boku. - Ja po 12 godzinach zorientowałem się, że żadnej szansy nie mamy. Że oni chcą najodważniejszych ludzi wykrwawić. Dlatego postanowiłem chronić, nawet hamować. I jeśli ktoś z boku popatrzył, że ja hamuję niemądre, niebezpieczne momenty, to mógł dojść do wniosku, że ja pomagam bezpiece - wspominał.
A co z zainteresowaniem Lecha Wałęsy założoną mu przez SB teczką, w czasach gdy były lider "S" był prezydentem? (Wałęsa wypożyczył wówczas teczkę z materiałami na swój temat, która miała wrócić do archiwów niekompletna). - Ja byłem ciekawy, co jest podrobione i w jaki sposób oni podrabiali. Jakie elementy wykorzystano przeciwko mnie. Tylko z tego powodu interesowałem się teczką, a nie z powodu, że miałem wątpliwości. Ja nigdy ani na sekundę nie byłem po tamtej stronie - podkreślił. A co z brakującymi dokumentami? - Ja nie wiem, dlaczego schudła, przecież ja tego nie przeglądałem tylko przeglądali ministrowie. Ja nie wiem, czy ktoś zakombinował, ale to nie było potrzebne, bo to były ksera - wyjaśnił.
arb, TVN24
Były lider "S" mówił również, że "do wniosku iż Wałęsa pomaga bezpiece" mógł dojść ktoś, kto obserwował go z boku. - Ja po 12 godzinach zorientowałem się, że żadnej szansy nie mamy. Że oni chcą najodważniejszych ludzi wykrwawić. Dlatego postanowiłem chronić, nawet hamować. I jeśli ktoś z boku popatrzył, że ja hamuję niemądre, niebezpieczne momenty, to mógł dojść do wniosku, że ja pomagam bezpiece - wspominał.
A co z zainteresowaniem Lecha Wałęsy założoną mu przez SB teczką, w czasach gdy były lider "S" był prezydentem? (Wałęsa wypożyczył wówczas teczkę z materiałami na swój temat, która miała wrócić do archiwów niekompletna). - Ja byłem ciekawy, co jest podrobione i w jaki sposób oni podrabiali. Jakie elementy wykorzystano przeciwko mnie. Tylko z tego powodu interesowałem się teczką, a nie z powodu, że miałem wątpliwości. Ja nigdy ani na sekundę nie byłem po tamtej stronie - podkreślił. A co z brakującymi dokumentami? - Ja nie wiem, dlaczego schudła, przecież ja tego nie przeglądałem tylko przeglądali ministrowie. Ja nie wiem, czy ktoś zakombinował, ale to nie było potrzebne, bo to były ksera - wyjaśnił.
arb, TVN24