Rolnicy domagają się odstrzału drapieżników. Wojewódzki konserwator przyrody uważa, że na wniosek w tej sprawie do ministra środowiska jest jeszcze za wcześnie.
Według informacji Elżbiety Parzych, tej wiosny wilki zagryzły już w okolicy osiem sztuk bydła. Pięć jałówek było jej własnością. Straty wyceniła na 7 tys. zł. Czeka na decyzję wojewódzkiego konserwatora przyrody o wypłacie odszkodowania, o które wystąpiła.
Okoliczni rolnicy twierdzą, że zwierzęta są atakowane przez wilki, które przywędrowały na ten teren ze zniszczonej przez wichurę Puszczy Piskiej. Obawiają się wilczych watah, zwłaszcza że zaczęły atakować w dzień i coraz bliżej zabudowań.
Rokrocznie na tym terenie notowane są szkody dokonywane przez wilki, ale rolnicy zwracają uwagę, że ataki nigdy jeszcze nie zaczynały się już wiosną.
"Na razie nie będę wnioskować do ministra środowiska o odstrzał" - powiedział podlaski konserwator przyrody Krzysztof Oniszczuk. Według jego informacji, na terenie projektowanego Kurpiowskiego Parku Krajobrazowego bytuje około 12-18 wilków.
Jak powiedział, wilk jest częściowo sprzymierzeńcem człowieka, bo redukuje chorą zwierzynę leśną. "To jest sytuacja troszeczkę niepokojąca, ale jeszcze nie jest tragiczna" - tak Oniszczuk ocenił wilcze ataki w Zbójnej. Podkreślił, że na razie w budżecie wojewody podlaskiego są pieniądze na wypłaty za szkody dokonywane przez zwierzęta pod ochroną, w tym wilki.
sg, pap