Wiceminister sprawiedliwości o akcji ABW we "Wprost"

Wiceminister sprawiedliwości o akcji ABW we "Wprost"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Królikowski, podsekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości, FOT. TOMASZ OZDOBA/Newspix.pl Źródło: Newspix.pl
Michał Królikowski, podsekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości, podczas dzisiejszej konferencji prasowej odniósł się do wydarzeń sprzed dwóch dni, które miały miejsce w redakcji Tygodnika „Wprost”.
–Przede wszystkim postępowanie karne zostało wszczęte z zawiadomienia dwóch osób, panów Zawadki i Sienkiewicza – zaczął. – Ze względu na zawiłość sprawy, dochodzenie to zostało przekształcone w śledztwo i prowadzone jest przez Prokuraturę Okręgową. Ze względu na poważny status, prokurator wykonuje większość czynności w tym zakresie osobiście – dodał wiceminister.

Królikowski powiedział, że 18 czerwca prokurator wydał postanowienie, w którym zażądano dobrowolnego wydania nośników na podstawie art. 215 Kodeksu Karnego. To postanowienie obejmowało dobrowolne wydanie rzeczy i ABW miało się tym zająć. Funkcjonariusze przybyli do redakcji, okazali postanowienie Sylwestrowi Latkowskiemu, zażądali wydania nośników, a redaktor naczelny odmówił, argumentując swoją decyzję tym, że nośniki zawierają informacje objęte tajemnicę dziennikarską. Po tym funkcjonariusze zakończyli czynności.

– Dalej prokurator wydał nowe postanowienie nie o wydaniu, ale o przeszukaniu w celu zabezpieczenia nośników, zajęcia ich w sposób fizyczny. Zdecydował się wykonać to osobiście. Do redakcji udało się 4 prokuratorów prokuratury okręgowej, którzy mieli je wykonywać w asyście 8 funkcjonariuszy ABW – kontynuował. – Koryguję doniesienia medialne: to nie były czynności dokonywane przez funkcjonariuszy ABW. Podmiotem był prokurator, a funkcjonariusze wykonywali tylko jego polecenia, nie prowadzili samodzielnie żadnych czynności – zaznaczył Królikowski.

Podsekretarz stanu zauważył, że „prokurator wezwał redaktora naczelnego do wydania nośników, jednak ten odmówił, negując podstawy prawne”. – Prokurator zarządził przeszukanie. W ramach tych czynności prokurator podjął decyzję o zgraniu danych z komputerów redakcyjnych. Ta informacja nie jest dokładnie udokumentowana, ale prokurator generalny wczoraj zrelacjonował, iż prokurator obecny na miejscu zarządził zgranie danych, a redaktor naczelny to zablokował.

– Około godziny 22:00, kiedy atmosfera na korytarzu robiła się coraz trudniejsza, ponieważ przebywało tam coraz więcej dziennikarzy i posłów, prowadzący czynności poinformował komendanta policji, żeby zapewnił ład i porządek. 4 umundurowanych i zastępca komendanta, który zachował się bardzo przytomnie, próbowali uspokoić sytuację. Następnie w wyniku eskalacji wydarzeń wezwał jeszcze 8 policjantów, którzy oczekiwali w okolicy. Ponieważ negocjacje z Sylwestrem Latkowskim trwały kilka godzin, prokurator zdecydował, że czas je zakończyć i należy ten nośnik odebrać siłą – powiedział.

– Tę czynność polecił funkcjonariuszom ABW i oczekiwał, że nastąpi to w sposób upubliczniony, przed kamerami. Funkcjonariusze odmówili wykonania czynności w takich warunkach, zamknęli drzwi, ale po chwili je wyłamano i przerwano wykonywanie czynności, więc prokurator je zakończył, a z polecenia przełożonych wszyscy opuścili lokal – dodał.

Królikowski zwrócił uwagę na to, jak wyglądała regulacja prawna, umożliwiająca funkcjonariuszom podjęcie działań w kontekście tajemnicy dziennikarskiej. – Po pierwsze, kodeks postępowania karnego umożliwia organom ścigania zajęcie nośników, nawet jeśli zawierają one informacje chronione, żeby dojść do tego, kto jest autorem albo źródłem informacji prasowej. To zajęcie oznacza zajęcie fizyczne przedmiotu, nie odczytanie, który tę informację zawiera, dlatego że regulacje procesowe zawierają specjalne dyspozycje, gdy dysponent nośników, w tym przypadku redaktor Latkowski, informuje o tym, że tam są dane objęte tajemnicą, w szczególności chodzi o zasadę animizacji.

– W wyniku takiej informacji, którą organ otrzyma, w tym przypadku prokurator, że znajdują się tam dane objęte ochroną, zarówno policja, ABW i prokurator tracą możliwość weryfikacji i zapoznania się z treścią tego, co jest na tym nośniku. Nie ma takiej możliwości, że prokurator wiedząc, że tam są dane osobowe, zapoznaje się z treścią i mówi: rzeczywiście, ale ja tego nie wykorzystam. Prokurator nie ma prawa dostępu do tej informacji samodzielnie. Zgodnie z art. 225 jeśli taka osoba ujawnia niejawne informacje to zabezpieczenie przedmiotu z nagraniem – mówił dalej Królikowski.

– Zabezpieczenie następuje w taki sposób, że przedmiot jest umieszczany w nieotwieralnej kopercie lub pojemniku i niezwłocznie zostaje przekazany do sądu. Sąd staje się gwarantem, że służby nie będą do tego miały dostępu. Organy mogą zająć pamięć USB, nie mogą ich odczytać. Odczytuje zawartość sąd i podejmuje decyzje, co jest objęte tajemnicą i tylko tę część przekazuje prowadzącemu postępowanie – powiedział.

Królikowski zaznaczył, że „celem działań 18 czerwca nie było uzyskanie informacji, kto był informatorem”. – Jedyny cel jaki mógł wtedy przyświecać prokuratorowi to uzyskanie informacji, gdzie, jak i o której te nagrania dokonano, a w związku z tym cel dowodowy na tym etapie postępowania był dość ograniczony, nie mógł być szerszy. Zasada umiaru mówi o tym, że działania muszą być stopniowane. W tym wypadku, ponieważ dziennikarz nie był oskarżonym, a jedynie potencjalnie posiadającym nośnik, trzeba było poinformować o chęci zajęcia nośnika i uzgodnienie godzin i czasu wydania z nim. Redaktor naczelny nie ma prawa stawiać warunków pod jakimi wyda rzecz, ale dobrą praktyką organów jest poszukiwanie aprobaty co do sposobu zajęcia tych rzeczy - podkreślił.

– Z formalnego punktu widzenia prokuratura mogła podejmować działania zmierzające do zajęcia nośników. W naszej ocenie, mimo tego, że prokuratura mogła to zrobić, to w postępowaniu organów doszło do kilku błędów i uchybień. Wszelkie działania powinny mieć charakter zabezpieczający przed prokuraturą i funkcjonariuszami, konieczne jest wcześniejsze porozumienie z sądem, który trzeba uprzedzić o zamiarze przekazanie zabezpieczonych nośników w celu oceny. Z pewnością godzina 23Ł20 bez wcześniejszego umówienia się z sądem uniemożliwiały tego typu działania – zauważył wiceminister.

Królikowski powiedział, że prokurator generalny referował, że „podjęta była próba dokonania kopii binarnej treści komputerów redakcyjnych”. – W ocenie ministra sprawiedliwości takiego działania nie można było podjąć. Uważamy za wątpliwe kopiowanie danych na nośniki własne ABW lub prokuratora. W naszej ocenie standard postępowania powinien dawać gwarancję, że takie nagranie nie będzie odczytane. Z formalnego punktu widzenia na poziomie operacji informatycznej kopiowanie oznacza odczytanie w wersji binarnej tego tekstu. Ten fragment jest szalenie istotny, bo uważamy, że to działanie nie dało w sposób zasadny poczucia bezpieczeństwa, że zgrywane informację będą objęte odpowiednią ochroną. I jedynie w tym momencie sprzeciw redaktora naczelnego był zasadny.

– Drugim standardem istotnym w naszej ocenie było zagwarantowanie mediom bycia świadkiem. 18. czerwca najbardziej rozsądnym sposobem postępowania było zabezpieczenie w specjalnej kopercie nośników, na których były nagrania przed kamerami i w sposób jawny przekazania ich do sądu. W tych czynnościach mogli uczestniczyć dziennikarze. Trzeci standard to odpowiednie poszanowanie prawa osoby, że tajemnica nie będzie ujawniona. W tym zakresie działania prokuratora były działaniami które tych standardów dostatecznie nie rozpoznały – podsumował.

Wprost