Ocalał z katastrofy samolotu. "Nie było krzyków, wszyscy byli gotowi"

Ocalał z katastrofy samolotu. "Nie było krzyków, wszyscy byli gotowi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Marek Haczyk, 40-letni instruktor, który jako jedyny przeżył katastrofę lotniczą w Topolowie, wrócił wspomnieniami do wydarzeń z 5 lipca.
– Ludzie byli przygotowani do lądowania awaryjnego, żadnych krzyków, żadnego hałasu nie było. Kilka sekund przed upadkiem wiedziałem, że jest bardzo źle. Pamiętam praktycznie wszystko, oprócz samego zderzenia z ziemią. Wcześniej, przy starcie, nikt nie planował awaryjnego lądowania. Tylko pilot stwierdził, że ma jakąś awarię i zgłosił, że będziemy lądować awaryjnie – zaczął Haczyk.

40-latek pamięta też, że udało mu się dojść do drzwi samolotu już po wypadku. – Potem pomogli mi ludzie, którzy nadbiegli między innymi był to pan Zdzisław Głowinkowski  i pan Roman Kozioł, którym chcę bardzo podziękować za pomoc i uratowanie życia oraz okoliczni mieszkańcy Topolowa, których nazwisk nie znam, ale również  bardzo wdzięczny za udzielenie pomocy

Instruktor zaznaczył, że pilot był „bardzo dobry”. Stwierdził, że „zrobił wszystko, co się dało, żeby bezpiecznie wylądować”.

RMF FM