Manifestanci przekonywali obserwatorów pikiety, że władze aresztu uniemożliwiają Ryszardowi M. stosowanie diety wykluczającej produkty pochodzenia zwierzęcego. Twierdzili także, że aresztant jest dodatkowo szykanowany zakazem otrzymywania paczek żywnościowych z domu. Nie wspominali, o co jest oskarżony.
"Ryszard M. wkrótce po osadzeniu w areszcie złożył prośbę o wydawanie posiłków według diety wegetariańskiej i została ona rozpatrzona pozytywnie przez dyrektora. Jest także pod stałą opieką medyczną" - zapewnił rzecznik prasowy aresztu śledczego w Bydgoszczy kpt. Adam Roś,
Guru sekty Himawanti oskarżony jest o to, że tuż przed Wielkanocą zwabił do jednego z bydgoskich mieszkań Bożenę M, która wcześniej porzuciła jego sektę. Tam straszył ją paralizatorem, uderzył w twarz, zabrał biżuterię i zmusił do podpisania dokumentów potwierdzających, jakoby jej przyjaciel należał do organizacji terrorystycznej, a ona sama była winna "Mohanowi" kilka tysięcy złotych.
Bractwo Zakonne Himawanti działa w Polsce od kilkunastu lat i zrzesza obecnie około 50 "nauczycieli" i 600 szeregowych członków. Ruch, łączący w swych naukach elementy chrześcijaństwa, okultyzmu, dawnych religii pogańskich, nauk tantrycznych i sztuki erotycznej, ubiegał się w 1996 roku o oficjalną rejestrację, ale spotkał się z odmową.
"W 1997 roku sąd w Częstochowie skazał Ryszarda M. na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za groźby karalne kierowane pod adresem klasztoru na Jasnej Górze. +Mohan+ domagał się od przeora, aby odstąpił sekcie połowę zabudowań jasnogórskich i groził, że jeśli do tego nie dojdzie, to wysadzi klasztor w powietrze" - powiedział w środę kierujący Ogólnopolskim Komitetem Obrony przed Sektami Ryszard Nowak, który na wieść o pikiecie także przyjechał w piątek do Bydgoszczy.
Według Nowaka Bractwo Zakonne Himawanti można określić nawet jako organizację terrorystyczną. Na dowód przytoczył "wyrok" grożący śmiercią jemu, jego rodzinie oraz wszystkim przeciwnikom sekty, a także rozklejane na Śląsku plakaty zawierające imienne groźby pod adresem tamtejszych sędziów i prokuratorów.
"Wakacje uważane są powszechnie za okres +żniw+ dla rozmaitych sekt. Niestety coraz częściej usiłują one przeniknąć także do szkół, oferując dyrektorom placówek rozmaite darmowe prelekcje, np. na temat +zdrowego trybu życia+, i pod tym pozorem przekazują młodzieży swoje nauki" - ostrzega Ryszard Nowak. Jako przykład podał Politechnikę Częstochowską, gdzie kilka lat temu organizowano spotkania z liderką okrytej złą sławą sekty Antrovis, reklamowane jako seanse uzdrawiania.
em, pap