Krzysztof Janik podtrzymuje zaufanie wobec swego zastępcy Zbigniewa Sobotki, wobec którego prokuratura nie wykluczyła złożenia wniosku o uchylenie immunitetu poselskiego w sprawie afery starachowickiej.
Janik, który był gościem radiowej Trójki, wyjaśniał, że jego czwartkowa decyzja o zamiarze przywrócenia do pracy Sobotki wynikła na skutek tego, że "był trochę zdesperowany" przeciąganiem się ogłoszenia terminu zakończenia przez prokuraturę czynności wobec wiceministra. "Ja niejednokrotnie miałem obietnice i zobowiązania, że rzecz zakończy się a to do końca sierpnia, a to do 10 września, a to do 15 września" - powiedział minister. Według niego, sytuacja zmieniła się po informacji Grzegorza Kurczuka, że prokuratura w Kielcach kończy wątek śledztwa dotyczący Sobotki i nie może wykluczyć żadnego rozwiązania łącznie z wnioskiem o uchylenie wobec niego immunitetu. "Ja się o tym dowiedziałem w piątek o godz. 11 z depeszy PAP-owskiej, wyciągnąłem od razu wszystkie wnioski" - powiedział Janik w Trójce.
"Nie wierzę" odparł Janik na pytanie dziennikarki, czy nadal nie wierzy w winę Sobotki. Wg Janika, to zaufanie Sobotka może utracić "tylko w przypadku /skazującego/ wyroku sądowego".
Janik uważa, że postępowania dotyczące polityków "powinny być priorytetem, powinno to być rozstrzygane szybko, bo inaczej szkodzi to państwu, ale też i szkodzi ludziom zainteresowanym, którzy /.../ nie mają jasności co do własnej przyszłości".
Janik zaprzeczył, że premier "strasznie nakrzyczał" na niego za decyzję o przywróceniu do pracy Sobotki. "Nie przypominam sobie takiego faktu, aby premier na mnie kiedykolwiek krzyczał, a zwłaszcza w ostatnich dniach" - odparł.
sg, pap