Oszustwo argentyńskie

Oszustwo argentyńskie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyłudzenie prawie 370 tys. zł od 222 osób z całego kraju zarzuciła prokuratura Andrzejowi Ł., właścicielowi Funduszu Rozwoju Budownictwa, oferującego pożyczki w tzw. systemie argentyńskim.
W środę w Lublinie przedstawiciele prokuratury i policji poinformowali dziennikarzy o postępach śledztwa dotyczącego działalności funduszu, którego nazwa stała się głośna po tym, jak w maju do jego katowickiego przedstawicielstwa wtargnął zdesperowany klient i postrzelił dwóch pracowników.

Według dotychczasowych ustaleń, klientami działającego od 2001 r. FRB oraz założonej przez Andrzeja Ł. jesienią ubiegłego roku spółki AiP było około 4 tys. osób w całym kraju. Ubiegały się one o przyznanie pożyczek w kwotach od kilku tysięcy do ponad 200 tys. zł. Ludzie potrzebujący pieniędzy, często w trudnej sytuacji życiowej, zgłaszali się zwabieni ogłoszeniami w prasie, które obiecywały szybkie pożyczki na dogodnych warunkach.

"Jeszcze przed podpisaniem umowy klient musiał wnieść 49 zł opłaty manipulacyjnej i opłatę wstępną w wysokości 4-5 proc. kwoty oczekiwanej pożyczki. Potem podpisywał umowę, ale zamiast spodziewanych pieniędzy otrzymywał wezwania do spłacania kolejnych rat pożyczki" - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie nadkomisarz Janusz Wójtowicz.

Wycofanie się z umowy i odzyskanie wpłaconych pieniędzy było utrudniane, a obiecane pożyczki otrzymywali nieliczni. W ocenie prokuratury system w istocie służył wyłudzaniu pieniędzy od naiwnych. "Andrzej Ł. nie miał zamiaru wywiązywać się z zawieranych umów" - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Andrzej Jeżyński.

Dotychczas przesłuchano w tej sprawie około 2,5 tys. osób. "Protokoły przesłuchań spływają z całego kraju. Postawiony zarzut dotyczy wyłudzenia pieniędzy od 222 osób, co do których prokurator nie ma wątpliwości, że zostały oszukane. Trwa ustalanie rzeczywistej liczby poszkodowanych. Wyłudzona kwota może okazać się większa" - dodał Jeżyński.

Andrzej Ł. ma 31 lat i średnie wykształcenie techniczne. Mieszka pod Lublinem, wcześniej nie był znany organom ścigania. Nie  przyznaje się do winy, utrzymuje, że prowadził działalność zgodnie z obowiązującymi przepisami. Grozi mu kara do 10 lat więzienia. Jest na wolności. Prokurator nałożył na niego kaucję w wysokości 80 tys. zł, zabronił opuszczania kraju i zatrzymał paszport.

ss, pap