Groził, że wysadzi bank (aktl.)

Groził, że wysadzi bank (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po ok. sześciu godzinach negocjacji, mężczyzna, który groził, że zdetonuje ładunki wybuchowe w biurze maklerskim banku Millennium w wieżowcu przy Rondzie ONZ w centrum Warszawy, został wyprowadzony przez antyterrorystów.
Ok. sześciu godzin trwały negocjacje z 55- letnim mężczyzną, który w piątek wieczorem wtargnął do biura maklerskiego banku Millenium w wieżowcu przy rondzie ONZ (centrum Warszawy), grożąc, że zdetonuje ładunki wybuchowe ukryte w  kamizelce.

Na razie nie wiadomo, czy rzeczywiście miał przy sobie materiał wybuchowy. Kamizelkę badają stołeczni pirotechnicy. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.

Jak się okazało, Jerzy G., elektronik z Bydgoszczy, handlował akcjami i stracił dużo pieniędzy - według nieoficjalnych informacji ok. 60 tys. złotych. "Czuje się pokrzywdzony przez bank, przez system prawny działający w Polsce. Obiecywał, że  nikomu nie chce zrobić krzywdy. Chciał tylko, by jego sprawy potoczyły się po jego myśli" - powiedział dziennikarzom szef wolskiej policji młodszy insp. Czesław Leitch. "Myślę, że zrobimy wszystko, by spróbować wyjaśnić także i te jego sprawy" - dodał. Wcześniej z relacji policji wynikało, że mężczyzna twierdził, iż ktoś podrabiając jego podpis pobrał z jego konta wszystkie pieniądze. Mówił, że fałszerstwo może potwierdzić grafolog.

Zdesperowany mężczyzna wszedł do banku w piątek ok. 17.00 i  zaczął grozić, że się wysadzi, jeśli nie odzyska pieniędzy. Według relacji świadków, przytwierdzone do jego kamizelki przedmioty przypominały ładunki wybuchowe.

Pracownicy biura zawiadomili policję. Szybko udało się ewakuować wszystkie osoby znajdujące się w budynku. Na miejsce przyjechało m.in. kilka jednostek straży pożarnej, kilkanaście radiowozów, straż miejska, pogotowie energetyczne, karetki. Zabezpieczono teren. W akcji od samego początku uczestniczyli też funkcjonariusze wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji i policyjni negocjatorzy. Przed budynkiem rozstawiono namioty, w których obradował sztab kryzysowy. Przed drzwiami wejściowymi do budynku czekał też robot pirotechniczny. W końcu ok. północy wejście do wieżowca otoczyli antyterroryści.

Jak relacjonował Leitch, w szczęśliwym zakończeniu akcji pomógł zastępca wolskiego prokuratora rejonowego, który przez trzy ostatnie godziny rozmawiał z desperatem. "Przełomowym momentem była uczciwa rozmowa prokuratorska. Mężczyzna został poinformowany o konsekwencjach, które mu za ten czyn grożą" - powiedział Leitch. Dodał, że istotną rolę odegrali także negocjatorzy policyjni, którzy przez kilka godzin rozmawiali z Jerzym G.

Rzecznik Banku Millenium Wojciech Kaczorowski nie chciał komentować sprawy. Powiedział, że władze banku mają zbyt mało informacji, by się do niej ustosunkować. Bank miał sprawdzić, po ustaleniu tożsamości mężczyzny, czy rzeczywiście był on klientem jego biura maklerskiego - powiedział w piątek wieczorem.

em, pap